Dub Club Trójmiasto
KATEGORIA: Muzyka
Sobota 16 maja 2015 r., godzina 15:30. Zamykam za sobą drzwi od akademika i wyruszam na poznański dworzec. W plecaku mam książkę, słuchawki i parę kanapek, jednak w zasadzie wszystko to jest zbędne w miejscu, do którego się udaję. Na razie jedyne o czym marzę to sen, ponieważ dwa ostatnie dni spędziłem na pomocy przy Polibuda Open Air. W końcu wsiadam do pociągu,dalej jest sen ze słuchawkami i wysiadka w Sopocie. Jeszcze tylko godzina, w ciągu której zbieram znajomych i poznaję nowych, piwko na plaży i wchodzimy do klubu Sfinks700. Na bramce pobrałem „pakiet startowy” w postaci opaski na rękę i dwóch wlepek, co tylko poprawiło mój doskonały nastrój.
Pierwsza rzecz – jaka rzucała się w oczy po wejściu na główną salę – dwa sound systemy podzielone na trzy ścianki. Połączenie ich pozwoliło na osiągnięcie niesamowitej mocy 28kW oraz uzyskanie głębokiego i wibrującego basu! Perfekcyjnie. Po lewej stronie drzwi (a w zasadzie tylko zasłony) stała ścianka Pandadread Sound System, po prawej Roots Revival SoundSystem. Trzecia ustawiona byłapo przeciwnej stronie niezbyt dużej sali, bliżej prawego narożnika. W lewym rogu stał gramofon, konsola i wszelki sprzęt potrzebny do obsługi nagłośnienia.
Od godziny 22 imprezę rozkręcali Pandadredzi na zmianę z Roots Revival, grając tune za tune. Bliżej północy, kiedy to za gramofonem miał stanąć Aba Shanti-I – tłum gęstniał, a w powietrzu wyczuwało się coraz więcej pozytywnych wibracji.
Kilkanaście minut po północy stery przejął Aba Shanti. Gdy poczęstował nas pierwszym wyselekcjonowanym kawałkiem atmosfera sięgnęła zenitu. Przez pierwszą godzinę miałem wrażenie jakby Aba udzielał muzycznej lekcji, z czego skrzętnie skorzystałem. Dopiero po godzinie grania wziął do ręki mikrofon i zaczął szerzyć przekaz RasTafari nie tylko za pomocą winylowych płyt. Jego selekcja trwała cztery godziny, przez ten czas Aba uraczył nas niezliczoną ilością produkcji swoich, ale nie tylko. Zafundował solidną dawkę historii, grając mnóstwo roots reggae połączonego z wersjami dub utworów. Ostatnim puszczonym w ruch winylem był „Victory” w kilku wersjach, co stało się małą tradycją na sesjach Joseph’a Smith’a. Na koniec, za pokrętłami ponownie połączyli siły przedstawiciele Roots Revival oraz Pandadread Sound System i dokończyli to, co zaczął Aba Shanti. Do 7 rano raczyli pozostałych dźwiękami ze swojej kolekcji płyt.
Po wszystkim zostało już tylko pożegnać się i podziękować przybyłym za doskonałą atmosferę i stworzenie nieziemskich wibracji. Dub Club Trójmiasto to kolejna impreza z cyklu. Serdecznie polecam wszystkim miłośnikom ciężkiego, pulsującego basu i czarnego złota. Selektorzy z pewnością zapewnią odpowiednią dawkę starego, dobrego reggae.
Radosław Siewierski - realizator studia emisyjnego Radia Afera
Pierwsza rzecz – jaka rzucała się w oczy po wejściu na główną salę – dwa sound systemy podzielone na trzy ścianki. Połączenie ich pozwoliło na osiągnięcie niesamowitej mocy 28kW oraz uzyskanie głębokiego i wibrującego basu! Perfekcyjnie. Po lewej stronie drzwi (a w zasadzie tylko zasłony) stała ścianka Pandadread Sound System, po prawej Roots Revival SoundSystem. Trzecia ustawiona byłapo przeciwnej stronie niezbyt dużej sali, bliżej prawego narożnika. W lewym rogu stał gramofon, konsola i wszelki sprzęt potrzebny do obsługi nagłośnienia.
Od godziny 22 imprezę rozkręcali Pandadredzi na zmianę z Roots Revival, grając tune za tune. Bliżej północy, kiedy to za gramofonem miał stanąć Aba Shanti-I – tłum gęstniał, a w powietrzu wyczuwało się coraz więcej pozytywnych wibracji.
Kilkanaście minut po północy stery przejął Aba Shanti. Gdy poczęstował nas pierwszym wyselekcjonowanym kawałkiem atmosfera sięgnęła zenitu. Przez pierwszą godzinę miałem wrażenie jakby Aba udzielał muzycznej lekcji, z czego skrzętnie skorzystałem. Dopiero po godzinie grania wziął do ręki mikrofon i zaczął szerzyć przekaz RasTafari nie tylko za pomocą winylowych płyt. Jego selekcja trwała cztery godziny, przez ten czas Aba uraczył nas niezliczoną ilością produkcji swoich, ale nie tylko. Zafundował solidną dawkę historii, grając mnóstwo roots reggae połączonego z wersjami dub utworów. Ostatnim puszczonym w ruch winylem był „Victory” w kilku wersjach, co stało się małą tradycją na sesjach Joseph’a Smith’a. Na koniec, za pokrętłami ponownie połączyli siły przedstawiciele Roots Revival oraz Pandadread Sound System i dokończyli to, co zaczął Aba Shanti. Do 7 rano raczyli pozostałych dźwiękami ze swojej kolekcji płyt.
Po wszystkim zostało już tylko pożegnać się i podziękować przybyłym za doskonałą atmosferę i stworzenie nieziemskich wibracji. Dub Club Trójmiasto to kolejna impreza z cyklu. Serdecznie polecam wszystkim miłośnikom ciężkiego, pulsującego basu i czarnego złota. Selektorzy z pewnością zapewnią odpowiednią dawkę starego, dobrego reggae.
Radosław Siewierski - realizator studia emisyjnego Radia Afera