SKUBAS - WĄTPLIWOŚĆ

„Cztery pokoje”, czyli film dla znudzonych siedzeniem w domu

KATEGORIA: Kultura

Tekst: Maciej Mitulski

Film „Four Rooms” w reżyserii czworga niezwykłych postaci kina – Quentina Tarantino, Allison Anders, Alexandre’a Rockwella oraz, często współpracującego z Tarantino, Roberta Rodrigueza (m.in. „Sin City” czy „From Dusk Till Dawn”) – jest bez wątpienia pozycją wyjątkową, zaskakującą oraz nieszablonową, a dla fanów nieoczywistego i intrygującego formą kina – obowiązkową.

W czarnej komedii z 1995 roku spotkamy się z czterema zupełnie różnymi historiami (każda z nich wyreżyserowana przez inną osobę), obsadzonymi gwiazdami hollywoodzkiego kina. Pojawiają się w niej takie sławy jak Bruce Willis, Antonio Banderas, Salma Hayek czy David Proval. „Four Rooms” zawiera w sobie cztery krótkie filmy, których spoiwem jest postać głównego bohatera – ekscentrycznego boya hotelowego o imieniu Ted (Tim Roth) – oraz miejsce i czas akcji, czyli hotel w noc sylwestrową.

„The missing ingredient” (reż. A. Anders) – tak zatytułowana jest historia, odgrywająca się w pierwszym z czterech tytułowych pokoi. Widz spotka się z mistycznym światem czarownic, próbujących za pomocą starego rytuału przywrócić do życia dziewicę zamienioną w kamień podczas nocy poślubnej. Kobiety w niefortunnych okolicznościach straciły jeden ze składników potrzebnych do odprawiania czarów. Niczego nieświadomy Ted zostanie przez nie wykorzystany w niestandardowy sposób podczas wykonywania swoich obowiązków. Brzmi to jak twarda fantastyka, jednak pozory mylą i nie spotkamy się tutaj ze scenami rodem z „Władcy Pierścieni”. Cała historia została przedstawiona w sposób przyjemny i przystępny, a do tego wręcz ocieka interesującymi metaforami oraz nieskrępowaną seksualnością.

„The Wrong Man” (reż. A. Rockwell), czyli historia z drugiego pokoju, który odwiedza główny bohater z powodu pijanego mężczyzny, do teraz pozostaje dla mnie zagadką. Niezwykła gra aktorska Davida Provala oraz Jennifer Beals wprowadza atmosferę tajemniczości. Z pozoru przedstawione wydarzenia mogą przywodzić na myśl grę toczoną pomiędzy kochankami, ale w trakcie seansu można szczerze w to zwątpić i zacząć się zastanawiać, co tak naprawdę oglądamy, co się dzieje na ekranie i co autor chciał przekazać. Doszukuję się w tym głębszego sensu – być może niepotrzebnie. To właśnie ta część filmu wzbudziła we mnie największą ciekawość i największe emocje.

„The Misbehavers” (reż. R. Rodriguez) jest wątkiem chyba najbardziej komediowym ze wszystkich. Ted, wbrew sobie i zasadom panującym w hotelu, zostaje wplątany w opiekę nad dziećmi jednego z gości (A. Banderas). Ma zostać za to sowicie wynagrodzony, pod warunkiem że dzieci będą mogły się do niego zwrócić, gdy tylko będą czegoś potrzebowały. Już po pierwszych minutach widać, że boy hotelowy nie jest materiałem na opiekunkę, a ta noc nie będzie należała do przyjemnych. Wątek rozrabiających dzieci może wydawać się trywialny, jednak po raz kolejny wszystko zostało ubrane w tak ciekawą formę, że nie ma mowy o znudzeniu tematem. W końcu Kevin z „Kevin sam w domu” nie znajduje w pokoju zużytych strzykawek, którymi gra w rzutki, a to nie koniec niespodzianek przygotowanych przez reżysera. R. Rodriguez stworzył zawrotne połączenie wydarzeń z trzeciego i drugiego pokoju, co udowadnia widzom, że akcja wszystkich czterech części filmu odgrywa się rzeczywiście w ciągu jednej nocy.

„The Man From Hollywood” (reż. Quentin Tarantino), z reżyserem w roli głównej, zamyka wydarzenia niefortunnej sylwestrowej nocy. Ted zostaje wezwany do luksusowego penthausu, celem przyniesienia… kawałka drewna, trzech gwoździ, kłębka sznurka, wiaderka lodu, donuta, kanapki oraz tasaka. Intrygujące połączenie oraz intrygująca historia, nie dająca widzowi żadnych wskazówek aż do ostatnich minut. Nawet jeśli ktoś jest zaznajomiony z twórczością Tarantino i prawdopodobnie wie, czego może się spodziewać w tej części filmu, to obecność boya i jego niecodzienna rola mogą go zaskoczyć – dodają powiewu świeżości do znanych już schematów reżysera.

„Four Rooms” to film nietypowy, ekscentryczny, ale przede wszystkim doskonale zagrany. Polecam serdecznie.

Ta strona wykorzystuje cookies tylko do analizy odwiedzin. Nie przechowujemy żadnych danych personalnych. Jeśli nie zgadzasz się na wykorzystywanie cookies, możesz je zablokować w ustawieniach swojej przeglądarki.

OK