Uwikłani w religię jak w pajęczą sieć, czyli o „Holy Spider”

KATEGORIA: Kultura

Film ma charakter noir, czyli opiera się na silnych kontrastach, operowaniu cieniami i przedstawia obraz nocnego miasta. Gdy ciemny ekran zlewa się z ciemnym pomieszczeniem sali kinowej, realność wydarzeń staje się dużo większa. Razem z postaciami jesteśmy w jednym kadrze. Mimo że odwracamy głowę, nadal napotykamy ciemność, z której nie można uciec – pisze Patrycja Wawer o filmie „Holy Spider”.
 
     Ta historia wydarzyła się naprawdę. W latach 2000-2001 w Teheranie Saeed Hanae zabił szesnaście kobiet. Przyprowadzał je do domu pod nieobecność żony i dzieci i dusił, po czym porzucał ciała na ulicach miasta by po zmroku nadal kontynuować swoje dzieło. Morderca był weteranem wojny w Iraku, mającym poczucie niewykonanej misji, ponieważ nie zginął na niej męczeńską śmiercią. To zaś przyczyniło się do chęci stania się kimś wielkim. Jako drogę do osiągnięcia celu wybrał religię. Część społeczeństwa przyklaskiwała mu i traktowała ręce mordercy jako ręce samego Boga, który rozprawia się z „plugastwem”. Saeedowi Hanae nic nie przeszkadzało w popełnianiu zbrodni, poparcie dla swoich czynów znajdywał wśród ludzi.
 
     Osobiście nie lubię, jak kamera zagląda wszędzie, nie pozostawiając niedopowiedzeń i miejsca na wyobraźnię, ale inaczej jest w tym filmie. Dokładne pokazywanie brutalnych scen duszenia z drżeniem ciała i konwulsjami przeraża i podbija emocje. Jednak sceny te zamazują złożoność historii.

     Filmowi można zarzucić też to, że mimo tematyki nie jest odpowiednio na dzisiejsze czasy zrealizowany, bo nie spełnia wymogów testu Bechdel, według którego w filmie muszą pojawić się co najmniej dwie (posiadające imię) postacie kobiece, które prowadzą ze sobą rozmowę na temat inny niż mężczyźni. Joanna Krakowska, historyczna i teatrolożka, dodała do tej reguły jeszcze dwa pytania:
1. Czy kobieta w filmie pełni inną rolę niż żony, kochanki lub matki?
2. Czy problemy kobiet w filmie wiążą się z czymś innym niż miłość do mężczyzny lub macierzyństwo?
 
     W filmie odbierana jest kobietom podmiotowość, szczególnie tej bohaterce, której udało się uciec mordercy i mieć w sobie tyle samozaparcia, by iść na policję. Bycie prostytutką według islamskiej religii i patriarchalnego systemu to bycie osobą, która nie zasługuje nawet na życie, co możemy zauważyć po niestarannie prowadzonym śledztwie i słowach policjanta: „One są nic niewarte”.
 
     Podwójna moralność sprawcy zaciera się jeszcze bardziej w momencie, w którym przed zabójstwem tłumaczonym „plugawieniem miasta”, korzysta on z usług kobiet, obwiniając je o to, że musiał je zabić. Według niego zginęły, bo same są sobie winne… Reżyser trochę oczyszcza sprawcę, ponieważ nie pokazuje, że morderca korzystał z usług pracownic seksualnych, zanim je zabił, ani że to właśnie jedna z nich uciekła mordercy i sama poszła na policję. Czyżby reżyser uznał te dwa istotne dla tej historii fakty za zbyt przerażające i wolał uciec się do scen agonii, czyli obrazu nie aż tak wykolejonego mordercy i słabych, nic nie mogących zdziałać prostytutek?
 
     Jedyną postacią, która w filmie ma podmiotowość jest dziennikarka, której nieugięta postawa, chęć dorwania sprawcy i wymierzenie sprawiedliwości jest jej własnym wołaniem o sprawiedliwość. Bohaterka była ofiarą molestowania w poprzedniej pracy, a policjant prowadzący śledztwo próbował wymusić na niej stosunek.
 
     W prawdziwym życiu spokój Zar Amir-Ebrahimi, grającej dziennikarkę, został przerwany dawno przed nagraniem „Holy Spider” – w momencie, gdy wyciekła jej sex-taśma. Aktorka została zmuszona do wyjazdu z kraju. W przypadku powrotu do Iranu czekałoby na nią 99 batów, wieloletnie więzienie i zakaz wykonywania zawodu. W historii Zar Amir-Ebrahimi zauważyć można Modus Operandi, w którym kobieta karana jest przez społeczeństwo i przez osobę, która upubliczniła wideo. Sama aktorka stała się ofiarą podwójnej wiktymizacji – gdzie nie spojrzeć, tam znajdowała palec pokazujący właśnie na nią.
 
     Zarówno historia Zar Amir-Ebrahimi, jak i historia prezentowana w filmie to przykład tego, jak radykalni fundamentaliści uzurpują sobie prawo do decydowania o życiu kobiet. Nie różnią się tutaj od samego mordercy, który wykorzystywał religię do tego, aby w białych rękawiczkach popełniać morderstwa i decydować, czyje życie jest więcej warte. Tak naprawdę nie chodziło mu o pracę mordowanych kobiet, ale o kontrolę i wykonanie misji, w której widział siebie w roli samozwańczego bohatera, który oczyści miasto z grzechu. Umożliwił to polityczno-religijny system, w którym każdy patrzy komuś na ręce, a w przypadku kobiet nie tylko na ręce, ale na całe ciało traktowane wyłącznie jako obiekt seksualny.

Ta strona wykorzystuje cookies tylko do analizy odwiedzin. Nie przechowujemy żadnych danych personalnych. Jeśli nie zgadzasz się na wykorzystywanie cookies, możesz je zablokować w ustawieniach swojej przeglądarki.

OK