Daisy Jones and The Six, czyli jak rozbudzić miłość do klasycznego rocka
KATEGORIA: Kultura
Wracając do domu, zaczęłaś nucić Rhiannon, co doprowadziło do ponownego wpisywania w wyszukiwarkę drama z Fleetwood Mac, a teraz szukasz jakiegoś seansu na wieczór? Zadbamy o to, aby Twoja ciekawość na temat dramatycznych romansów ikon folk-rocku z lat 70. została zaspokojona. Daisy Jones and The Six to historia wybuchowej drogi do sławy młodych, utalentowanych muzyków i ich równie wybuchowego rozpadu.
Miniserial Daisy Jones & The Six to adaptacja książki Taylor Jenkins Reid, za której produkcję odpowiedzialna jest Reese Witherspoon. Serial miał swoją premierę w marcu tego roku i powoli zgarnia coraz więcej nominacji, między innymi za najlepszą rolę telewizyjną, najlepszy moment muzyczny, czy nawet najlepszy pocałunek. Nieoficjalną inspiracją autorki do stworzenia zupełnie fikcyjnego zespołu rodem z kolorowych lat siedemdziesiątych był jeden z występów Fleetwood Mac, który oglądała wówczas w telewizji, podziwiając emocje i chemię między Stevie Nicks a Lindseyem Buckinghamem. Publice znana była już wtedy ich burzliwa historia.
Kim tak naprawdę jest tytułowa Daisy Jones and The Six? Przed ognistowłosą „zaginioną siostrą” Nicks najpierw była wyżej wspomniana szóstka, a tak naprawdę piątka, nosząca nazwę The Dunne Brothers. Wszystko zaczęło się od czwórki kumpli z Pittsburgha próbujących swoich sił w garażu jednego z nich, początkowego basisty, którego imienia nie musimy pamiętać, ponieważ zanim wszystko się rozkręci ten zdąży już zrezygnować dla spokojnego życia i kariery dentysty. Pewnego dnia proszą o radę i wsparcie wokalne starszego brata gitarzysty i tak oto Billy Dunne (Sam Claflin) szybko staję się frontmanem. Oprócz zdobywania mini sukcesów na scenach miastowych pubów, Billy zdobywa również serce miłośniczki fotografii Camilli. Ta ruszy z nimi w pogoń za tour managerem, który będąc w stanie nietrzeźwości rzucił im, że powinni zainwestować w managera ze względu na ich niesamowity marnujący się potencjał. Wydawać by się mogło, że wszystko pójdzie już tylko z górki jednak wraz z trasą rozpoczynają się również problemy z używkami, zdrady czy nieporozumienia w zespole co skutkuje przerwą w twórczości.
Po odwyku, Billy próbuje odkupić swoje winy i stara się za wszelką cenę zapewnić zespołowi sławę, którą mieli w planach. Album pełen nostalgicznych ballad opowiadających o tym jak prosi swoją żonę o wybaczenie nie spotyka się jednak z zachwytem producenta. Wysyła wiec jako wsparcie do współtworzenia singla swoje nowe odkrycie, równie upartą twórczynie tekstów, która dopiero zaczyna wierzyć w swoje umiejętności. Wtedy właśnie poznajemy Daisy Jones, której rolę odgrywa Riley Keough (wnuczka Elvisa). Pomimo niezadowolenia frontmana, dziewczyna która miała tylko wesprzeć jedną piosenkę na płycie swoimi chórkami, wkrótce dodaje również sporą część swojego tekstu i dołącza do zespołu jako druga wokalistka. W podobnym czasie swoją karierę rozpoczyna również grająca na klawiszach Karen Siko. Odtwórczynią tej postaci jest Suki Waterhouse, która jako jedyna z ekipy aktorskiej poza serialem ma swoją karierę solową. Tak oto powstaje Daisy Jones & The Six. Poznajemy naszych bohaterów kiedy jeszcze sami nie wyobrażają sobie, że za kilka lat ich podobizny będą dostępne na plakatach, koszulkach a używki, pieniądze i brak prywatności staną się dla nich chlebem powszednim.
Cała historia jest opowiadana przez ich samych, ponieważ biorą udział w filmie dokumentalnym, który ma nam pozwolić odkryć tajemnice i pikantne szczegóły oraz dowiedzieć się, czy najbardziej burzliwy romans w historii rocka między wokalistami istniał naprawdę. Jakie sekrety wyjdą na jaw 20 lat po ich największym koncercie w Chicago, gdzie zgromadzili ponad 15 tysięczną publiczność? Dlaczego był to ich ostatni koncert jako ekipy i dlaczego nikt ich wcześniej o tym nie poinformował?
Pomimo tego, że w dokumencie wypowiadają się wszyscy członkowie zespołu oraz ekipa współtworząca to Daisy i Billy są osobami, które wypowiadają się najwięcej. Dzięki temu dowiadujemy się, co tak naprawdę działo się za kulisami sławy. Nie zawsze przecież, to co dzieje się na scenie musi być prawdą. Ich relacja od początku była intensywna. Usiłujący za wszelką cenę nie wrócić do nałogu Billy, by nie zawieść jeszcze raz swojej żony, córki oraz zespołu, bywa na początku dla Daisy dość surowy. Próbuje sprawić by poczuła się niepotrzebna w zespole i przez większość czasu robi z niej kozła ofiarnego. Ta jednak nie pozwala mu wygrać i odbija piłeczkę. Przykładowo: Naśmiewa się z jego tekstów, przez które próbuje udowodnić, że jest trzeźwy, czy to, że stawia siebie samą na pozycji frontmanki.
Z czasem jednak ich zawodowa relacja zmienia się w coś poważniejszego. Zaczynają traktować obowiązkowy czas wyznaczony na pisanie tekstów jako chwile do spędzania czasu ze sobą. Zaczynają nawzajem się uzupełniać. Casting okazał się być strzałem w dziesiątkę. Chemia pomiędzy aktorami grającymi główne postacie jest zauważalna już od pierwszych chwil pojawienia się na ekranie Claflina i Keough. Show jakie mamy okazję oglądać jest zarówno przyjemne dla oka, jak i dla ucha. Nieistniejący zespół szybko skradł pierwsze miejsca na listach przebojów.
Tak samo dzieje się również teraz, ale za to z płytą, która była nagrywana w ramach serialu i ich trasy koncertowej. Zarówno Claflin, jak i Keough nie posiadają doświadczenia muzycznego, jednak zaczęli nad tym pracować specjalnie na potrzeby produkcji. Profesjonalne lekcje z nauczycielami śpiewu sprawiły, że aktorzy razem z premierą serialu mogli od razu pochwalić się również własnym winylem z serialowymi piosenkami.
Podsumowując moje odczucia na temat tej ekranizacji, chciałabym dodać, że była ona czasami przewidywalna i w sekundę mogłam zgadnąć, co stanie się za chwilę. Jednak klasyczne melodramatyczne zagrania ani przez chwilę nie sprawiły, że miałam ochotę kliknąć pauzę i zacząć kolejne kilkugodzinne poszukiwania nowego serialu. A to dzięki doskonałej obsadzie, charyzmatycznej otoczce, jaką jest muzyka, scenografia i kostiumy, które idealnie oddają rockowego wolnego ducha tamtych czasów. Śmiało mogę stwierdzić, że serial jak sama Daisy i The Six (gdyby istnieli) ma duży potencjał i chętnie polecę go Wam na spokojniejszy wieczór w domu. Ah, przygotujcie się też na to, że Honeycomb nie wyjdzie Wam z głowy przez następny tydzień!
Miniserial Daisy Jones & The Six to adaptacja książki Taylor Jenkins Reid, za której produkcję odpowiedzialna jest Reese Witherspoon. Serial miał swoją premierę w marcu tego roku i powoli zgarnia coraz więcej nominacji, między innymi za najlepszą rolę telewizyjną, najlepszy moment muzyczny, czy nawet najlepszy pocałunek. Nieoficjalną inspiracją autorki do stworzenia zupełnie fikcyjnego zespołu rodem z kolorowych lat siedemdziesiątych był jeden z występów Fleetwood Mac, który oglądała wówczas w telewizji, podziwiając emocje i chemię między Stevie Nicks a Lindseyem Buckinghamem. Publice znana była już wtedy ich burzliwa historia.
Kim tak naprawdę jest tytułowa Daisy Jones and The Six? Przed ognistowłosą „zaginioną siostrą” Nicks najpierw była wyżej wspomniana szóstka, a tak naprawdę piątka, nosząca nazwę The Dunne Brothers. Wszystko zaczęło się od czwórki kumpli z Pittsburgha próbujących swoich sił w garażu jednego z nich, początkowego basisty, którego imienia nie musimy pamiętać, ponieważ zanim wszystko się rozkręci ten zdąży już zrezygnować dla spokojnego życia i kariery dentysty. Pewnego dnia proszą o radę i wsparcie wokalne starszego brata gitarzysty i tak oto Billy Dunne (Sam Claflin) szybko staję się frontmanem. Oprócz zdobywania mini sukcesów na scenach miastowych pubów, Billy zdobywa również serce miłośniczki fotografii Camilli. Ta ruszy z nimi w pogoń za tour managerem, który będąc w stanie nietrzeźwości rzucił im, że powinni zainwestować w managera ze względu na ich niesamowity marnujący się potencjał. Wydawać by się mogło, że wszystko pójdzie już tylko z górki jednak wraz z trasą rozpoczynają się również problemy z używkami, zdrady czy nieporozumienia w zespole co skutkuje przerwą w twórczości.
Po odwyku, Billy próbuje odkupić swoje winy i stara się za wszelką cenę zapewnić zespołowi sławę, którą mieli w planach. Album pełen nostalgicznych ballad opowiadających o tym jak prosi swoją żonę o wybaczenie nie spotyka się jednak z zachwytem producenta. Wysyła wiec jako wsparcie do współtworzenia singla swoje nowe odkrycie, równie upartą twórczynie tekstów, która dopiero zaczyna wierzyć w swoje umiejętności. Wtedy właśnie poznajemy Daisy Jones, której rolę odgrywa Riley Keough (wnuczka Elvisa). Pomimo niezadowolenia frontmana, dziewczyna która miała tylko wesprzeć jedną piosenkę na płycie swoimi chórkami, wkrótce dodaje również sporą część swojego tekstu i dołącza do zespołu jako druga wokalistka. W podobnym czasie swoją karierę rozpoczyna również grająca na klawiszach Karen Siko. Odtwórczynią tej postaci jest Suki Waterhouse, która jako jedyna z ekipy aktorskiej poza serialem ma swoją karierę solową. Tak oto powstaje Daisy Jones & The Six. Poznajemy naszych bohaterów kiedy jeszcze sami nie wyobrażają sobie, że za kilka lat ich podobizny będą dostępne na plakatach, koszulkach a używki, pieniądze i brak prywatności staną się dla nich chlebem powszednim.
Cała historia jest opowiadana przez ich samych, ponieważ biorą udział w filmie dokumentalnym, który ma nam pozwolić odkryć tajemnice i pikantne szczegóły oraz dowiedzieć się, czy najbardziej burzliwy romans w historii rocka między wokalistami istniał naprawdę. Jakie sekrety wyjdą na jaw 20 lat po ich największym koncercie w Chicago, gdzie zgromadzili ponad 15 tysięczną publiczność? Dlaczego był to ich ostatni koncert jako ekipy i dlaczego nikt ich wcześniej o tym nie poinformował?
Pomimo tego, że w dokumencie wypowiadają się wszyscy członkowie zespołu oraz ekipa współtworząca to Daisy i Billy są osobami, które wypowiadają się najwięcej. Dzięki temu dowiadujemy się, co tak naprawdę działo się za kulisami sławy. Nie zawsze przecież, to co dzieje się na scenie musi być prawdą. Ich relacja od początku była intensywna. Usiłujący za wszelką cenę nie wrócić do nałogu Billy, by nie zawieść jeszcze raz swojej żony, córki oraz zespołu, bywa na początku dla Daisy dość surowy. Próbuje sprawić by poczuła się niepotrzebna w zespole i przez większość czasu robi z niej kozła ofiarnego. Ta jednak nie pozwala mu wygrać i odbija piłeczkę. Przykładowo: Naśmiewa się z jego tekstów, przez które próbuje udowodnić, że jest trzeźwy, czy to, że stawia siebie samą na pozycji frontmanki.
Z czasem jednak ich zawodowa relacja zmienia się w coś poważniejszego. Zaczynają traktować obowiązkowy czas wyznaczony na pisanie tekstów jako chwile do spędzania czasu ze sobą. Zaczynają nawzajem się uzupełniać. Casting okazał się być strzałem w dziesiątkę. Chemia pomiędzy aktorami grającymi główne postacie jest zauważalna już od pierwszych chwil pojawienia się na ekranie Claflina i Keough. Show jakie mamy okazję oglądać jest zarówno przyjemne dla oka, jak i dla ucha. Nieistniejący zespół szybko skradł pierwsze miejsca na listach przebojów.
Tak samo dzieje się również teraz, ale za to z płytą, która była nagrywana w ramach serialu i ich trasy koncertowej. Zarówno Claflin, jak i Keough nie posiadają doświadczenia muzycznego, jednak zaczęli nad tym pracować specjalnie na potrzeby produkcji. Profesjonalne lekcje z nauczycielami śpiewu sprawiły, że aktorzy razem z premierą serialu mogli od razu pochwalić się również własnym winylem z serialowymi piosenkami.
Podsumowując moje odczucia na temat tej ekranizacji, chciałabym dodać, że była ona czasami przewidywalna i w sekundę mogłam zgadnąć, co stanie się za chwilę. Jednak klasyczne melodramatyczne zagrania ani przez chwilę nie sprawiły, że miałam ochotę kliknąć pauzę i zacząć kolejne kilkugodzinne poszukiwania nowego serialu. A to dzięki doskonałej obsadzie, charyzmatycznej otoczce, jaką jest muzyka, scenografia i kostiumy, które idealnie oddają rockowego wolnego ducha tamtych czasów. Śmiało mogę stwierdzić, że serial jak sama Daisy i The Six (gdyby istnieli) ma duży potencjał i chętnie polecę go Wam na spokojniejszy wieczór w domu. Ah, przygotujcie się też na to, że Honeycomb nie wyjdzie Wam z głowy przez następny tydzień!