wrOFFław na piątkę!
KATEGORIA: Muzyka
Po Gdańsku (Sea You) i Poznaniu (Next Fest) przyszedł czas na kolejny showcase w tegorocznym muzycznym kalendarzu. 2-4 czerwca w Czasoprzestrzeni (stara zajezdnia tramwajowa) i działającym przy niej klubie Łącznik odbył się wrOFFław. To już piąta edycja wydarzenia, które z jednej strony ma na celu integrację i pokazanie wrocławskiej sceny, a z drugiej, poprzez np. panele dyskusyjne, warsztaty i rozmowy, ma przekazywać wiedzę dla artystów działania różnych aspektów rynku muzycznego.
W tym roku nie miałem okazji być na części konferencyjnej (Czasoprzestrzeń), z wyjątkiem niedzielnej aktywności z Arturem Rawiczem (Rozmowy Rawicza) 'Dobry wywiad prasowy, czyli jaki?', w którym spontanicznie na scenie pojawiła się Ewa Bujak (Made by Sound / Teraz Rock) i Agata Duda (IKSY). Niemniej te pół godziny z 90 minut, które ostatecznie trwał warsztat, było bardzo udane. Ważne, prelegenci przedstawiali artystom i artystkom, co i jak powinni mówić podczas rozmowy, a nie były to rady dla dziennikarzy muzycznych.
Nacisk w piątej edycji położyłem na koncerty, odbywające się w klubie Łącznik i trwające nieco dłużej niż na showcase'ach (45 minut).
Z piętnastu wydarzeń w line-upie udało mi się zobaczyć osiem i jak zawsze na wrOFFławiu, był to duży eklektyzm gatunkowy.
Haja zagrała set złożony z dream popowych, momentami twee popowych utworów, przywołujących klasyki gatunku - The Sundays i Belle and Sebastian, a w składzie grupy gość, który od lat działa muzycznie, lecz solowo, Janek Samołyk.
Dobrze było rozpocząć showcase od zespołu, którego poznało się trzy lata temu.
Drugim dla mnie koncertem było OvE, które nie grało piosenkowych form.
To była dawka energetycznego afrobeatu, wymieszanego z funkiem i jazzem.
Zespół zagrał set złożony głównie z utworami z ostatniej płyty 'Geography and Geometry'.
Było pięknie, a chętnie zobaczyłbym tę grupę na scenie z Klawo, czy nawet EABS.
Drugi dzień był najbardziej ekletyczny, jeżeli chodzi o koncerty.
Na początek Walk Among Statues, post-rock, długie instrumentalne kompozycje, czasami bardziej przestrzenne, a czasami przesterowane.
Panowie zabrali nas w podróż w kosmos, zgrabnie łącząc utwory w spójną całość inspirowaną God is an Astronaut, czy Isis.
Później 13 Drzew i przewrót o 180 stopni.
Wracamy do piosenek i jak sama grupa mówi, 'folku na sterydach'.
Trzy kwadranse zabawy w klimatach m. in. Mumford & Sons, gościnnie w jednym utworze zagrał były basista grupy, Miłosz Całujek.
Na koniec Kołdra, czyli łączenie różnych gatunków (jazz, bossa nova, reggae, rap) i spajanie jej w tekstach ze słownictwem znanym z korporacji, czy branży IT.
To był najlepszy koncert tegorocznego showcase'u, wymiana energii artyści-publiczność była natychmiastowa i bez zakłóceń, sam zespół był bardzo dobrze zgrany, a także bawił się formą, pozwalając sobie na improwizację.
Zakulisowo dowiedziałem się, że nowe utwory, które są już tworzone, niekoniecznie będą trzymać się 'korpopopu'.
Niedziela to także trzy koncerty.
noco to grupa, która była dla mnie tajemnicza, ponieważ dopiero na koncie mają dwa single, różne od siebie.
Po ich secie, nadal gatunkowo nie jestem ich w stanie przypisać, choć najbliżej im do indie rockowych brzmień.
Dobre otwarcie ostatniego dnia, które także pasowałoby np. na sceny juwenaliowe.
Warte odnotowania są teksty, momentami wulgarne!
Joulie Fox, występująca solo, dała porcję elektropopowej energii.
W setliście pojawiły się dwa utwory po polsku, a jeden z nich ma niedługo się pojawić w serwisach streamingowych.
Na razie możecie posłuchać refrenu, który artystka nagrała m. in. z publicznością wrOFFławia.
Sprawdziło się powiedzenie 'apetyt rośnie w miarę jedzenia', najlepsze kąski Joulie zostawiła na koniec koncertu.
Festiwal zakończyłem Ostatnim Dniem Lata, choć jeszcze kalendarzowo mamy wiosnę.
Utwory kipiały wczesnymi dokonaniami The Strokes, momentami nawet miało się wrażenie, że panowie za chwilę wymieszają swój kawałek z jakimś klasyczną propozycją nowojorczyków.
Klimat lat 00. i New Rock Revolution był zachowany.
Po raz trzeci na festiwalu, ostatni mój koncert danego dnia był tym najlepszym.
Warto wspomnieć o pięknym, wręcz rodzinnym klimacie wydarzenia.
Wszystko odbywa się w jednej przestrzeni, gdzie każdy może do siebie podejść i porozmawiać, bez żadnego skrępowania.
wrOFFław, w przeciwieństwie do większych showcase'ów nie skupia wielkich nazwisk, jeżeli chodzi o zespoły i delegatów, ale jest to duża zaleta.
Właściwie wszyscy się znajdą, a każdy zna swoje działania.
Pięknie było uczestniczyć w piątej odsłonie wrOFFławia!
Czekam na szóstą edycję w '24!
Kuba Antkowiak
poznański ambasador wrocławskiej sceny *
* Paweł Drygas, pozdrawiam!
W tym roku nie miałem okazji być na części konferencyjnej (Czasoprzestrzeń), z wyjątkiem niedzielnej aktywności z Arturem Rawiczem (Rozmowy Rawicza) 'Dobry wywiad prasowy, czyli jaki?', w którym spontanicznie na scenie pojawiła się Ewa Bujak (Made by Sound / Teraz Rock) i Agata Duda (IKSY). Niemniej te pół godziny z 90 minut, które ostatecznie trwał warsztat, było bardzo udane. Ważne, prelegenci przedstawiali artystom i artystkom, co i jak powinni mówić podczas rozmowy, a nie były to rady dla dziennikarzy muzycznych.
Nacisk w piątej edycji położyłem na koncerty, odbywające się w klubie Łącznik i trwające nieco dłużej niż na showcase'ach (45 minut).
Z piętnastu wydarzeń w line-upie udało mi się zobaczyć osiem i jak zawsze na wrOFFławiu, był to duży eklektyzm gatunkowy.
Haja zagrała set złożony z dream popowych, momentami twee popowych utworów, przywołujących klasyki gatunku - The Sundays i Belle and Sebastian, a w składzie grupy gość, który od lat działa muzycznie, lecz solowo, Janek Samołyk.
Dobrze było rozpocząć showcase od zespołu, którego poznało się trzy lata temu.
Drugim dla mnie koncertem było OvE, które nie grało piosenkowych form.
To była dawka energetycznego afrobeatu, wymieszanego z funkiem i jazzem.
Zespół zagrał set złożony głównie z utworami z ostatniej płyty 'Geography and Geometry'.
Było pięknie, a chętnie zobaczyłbym tę grupę na scenie z Klawo, czy nawet EABS.
Drugi dzień był najbardziej ekletyczny, jeżeli chodzi o koncerty.
Na początek Walk Among Statues, post-rock, długie instrumentalne kompozycje, czasami bardziej przestrzenne, a czasami przesterowane.
Panowie zabrali nas w podróż w kosmos, zgrabnie łącząc utwory w spójną całość inspirowaną God is an Astronaut, czy Isis.
Później 13 Drzew i przewrót o 180 stopni.
Wracamy do piosenek i jak sama grupa mówi, 'folku na sterydach'.
Trzy kwadranse zabawy w klimatach m. in. Mumford & Sons, gościnnie w jednym utworze zagrał były basista grupy, Miłosz Całujek.
Na koniec Kołdra, czyli łączenie różnych gatunków (jazz, bossa nova, reggae, rap) i spajanie jej w tekstach ze słownictwem znanym z korporacji, czy branży IT.
To był najlepszy koncert tegorocznego showcase'u, wymiana energii artyści-publiczność była natychmiastowa i bez zakłóceń, sam zespół był bardzo dobrze zgrany, a także bawił się formą, pozwalając sobie na improwizację.
Zakulisowo dowiedziałem się, że nowe utwory, które są już tworzone, niekoniecznie będą trzymać się 'korpopopu'.
Niedziela to także trzy koncerty.
noco to grupa, która była dla mnie tajemnicza, ponieważ dopiero na koncie mają dwa single, różne od siebie.
Po ich secie, nadal gatunkowo nie jestem ich w stanie przypisać, choć najbliżej im do indie rockowych brzmień.
Dobre otwarcie ostatniego dnia, które także pasowałoby np. na sceny juwenaliowe.
Warte odnotowania są teksty, momentami wulgarne!
Joulie Fox, występująca solo, dała porcję elektropopowej energii.
W setliście pojawiły się dwa utwory po polsku, a jeden z nich ma niedługo się pojawić w serwisach streamingowych.
Na razie możecie posłuchać refrenu, który artystka nagrała m. in. z publicznością wrOFFławia.
Sprawdziło się powiedzenie 'apetyt rośnie w miarę jedzenia', najlepsze kąski Joulie zostawiła na koniec koncertu.
Festiwal zakończyłem Ostatnim Dniem Lata, choć jeszcze kalendarzowo mamy wiosnę.
Utwory kipiały wczesnymi dokonaniami The Strokes, momentami nawet miało się wrażenie, że panowie za chwilę wymieszają swój kawałek z jakimś klasyczną propozycją nowojorczyków.
Klimat lat 00. i New Rock Revolution był zachowany.
Po raz trzeci na festiwalu, ostatni mój koncert danego dnia był tym najlepszym.
Warto wspomnieć o pięknym, wręcz rodzinnym klimacie wydarzenia.
Wszystko odbywa się w jednej przestrzeni, gdzie każdy może do siebie podejść i porozmawiać, bez żadnego skrępowania.
wrOFFław, w przeciwieństwie do większych showcase'ów nie skupia wielkich nazwisk, jeżeli chodzi o zespoły i delegatów, ale jest to duża zaleta.
Właściwie wszyscy się znajdą, a każdy zna swoje działania.
Pięknie było uczestniczyć w piątej odsłonie wrOFFławia!
Czekam na szóstą edycję w '24!
Kuba Antkowiak
poznański ambasador wrocławskiej sceny *
* Paweł Drygas, pozdrawiam!