Open'er 2023 przymrużonym okiem Boomer’a
KATEGORIA: Muzyka
Lato festiwalowe w Polsce, w czerwcu rozkręciło się na dobre. Po: Next Fest, Orange Warsaw, Tauron Nowa Muzyka i Carbon Silesia przyszedł czas na Open’er Festival 2023. Chciałoby się powiedzieć, że normalność wreszcie wróciła. Po kolejnych latach pandemii oraz pierwszym roku, w którym musieliśmy zmierzyć się ze skutkami rozpoczęcia wojny na Ukrainie, w końcu miała nastać normalność. Byłaby to jednak odważna teza. Szalejąca inflacja postawiła nie lada wyzwanie przed branżą eventową oraz festiwalowiczami, którzy z większą ostrożnością musieli zaplanować wybór wydarzeń, na które wybiorą się w tym sezonie ze względu na uszczuplony budżet.
Podczas mojej rozmowy z jednym z organizatorów dużego, ogólnopolskiego festiwalu usłyszałem, że scena mocno ewoluowała w ostatnich latach. Głównie z powodu powstawania nowych festiwali, a przez to konkurencji. Festiwal - jako duże wydarzenie - nie może już przyciągać słuchaczy tylko samym line-up’em. Musi też zadbać o atmosferę, przekazywanie wartości oraz dodatkowe atrakcje jak warsztaty, spotkania z zaproszonymi gośćmi czy nawet serwowane jedzenie w food truckach. Wszystko to musi być ukierunkowane na skonkretyzowaną i zdefiniowaną grupę odbiorców. Nowy festiwalowicz to osoba, która organizatorów obdarza pełnym zaufaniem. Przez co mogą powstawać festiwale, gdzie ludzie będą przyjeżdżać dla klimatu, a muzyka nawet wyselekcjonowana w najbardziej profesjonalny sposób będzie tylko dodatkiem.
Tak też spojrzałem w tym roku na największy polski festiwal odbywający w Gdyni między 28 czerwca a 2 lipca. Wróciłem na niego po 6 latach nieobecności i pamiętnym koncercie Foo Fighters na lotnisku Babie Doły. Drażniło mnie wtedy, że spora część publiki nie doceniała muzyki artystów, którzy zostali zaproszeni na Pomorze. W 2023 zrozumiałem jednak, o co w tym wszystkim chodzi.
Nie bez powodu Open’er odbywa się w pierwszy weekend po rozpoczęciu wakacji. To jest impreza dedykowana osobom, dla których ta data jest znacząca i stanowi symboliczny początek. Dla sporej części uczniów, którzy są w ostatnich klasach części szkoły średniej lub studentów na pierwszych latach na uczelni, jest to często pierwszy duży festiwal lub nawet pierwszy samodzielny wyjazd ze znajomymi. Jeszcze nie mają sprecyzowanego gustu muzycznego, ale już wiedzą, że kochają dobrą muzykę. A skoro rozpoczęło się lato, to chcą się bawić, wić wianki z kwiatów na głowę oraz tańczyć do białego rana ze znajomymi. Nawet długo po zakończeniu ostatniego koncertu na Main Stage.
Spójrzmy szybko na koncerty, które odbyły się na tegorocznym Open'er:
Dzień pierwszy
One Republic – świetne rozpoczęcie festiwalu, doskonale znane utwory, żywe instrumenty i czysty wokal, momentami podparty drapieżną atmosferą, a wszystko w otoczeniu pięknej, słonecznej pogody. Tak należy mówić dzień dobry.
Paolo Nutini – brytyjski artysta, niczym wytrawny magik zaczarował swoim głosem publiczność – zdecydowanie najlepszy koncert tego dnia.
Lizzo– główna headlinerka środy, pierwszy raz wystąpiła w Polsce i energetycznym występem pokazała, dlaczego jest laureatką aż tylu nagród Grammy. Właśnie takich artystów należy zapraszać jako gwiazdy na główną scenę.
Editors – pomimo upływu lat jak zawsze nie schodzą poniżej bardzo wysoko zawieszonego poziomu.
Na samo zakończenie dnia dj set z okazji 20-lecia Catz and Dogz na BeatStage – po takim występie należy życzyć tylko Grześkowi i Wojtkowi ze Szczecina kolejnych dwudziestu lat grania.
Dzień drugi
Myślę, że występy wszystkich artystów na Main Stage pomimo, że poprawne, nie zostaną zapamiętane na długo. Za to występy polskich artystów pokazały, że rodzima scena nie ma się czego wstydzić. Kolejno Mrozu, Szczyl i Brodka, a także dj’ka Joana pokazali, jak należy rozkręcać dobrą imprezę. W czwartek dodatkowo spokojnymi melodiami czarował David Kushner – wspaniała przyszłość przed tym młodym chłopakiem. Jednak to do londyńczyków z Ezra Collective należał nie tylko ten wieczór, ale cały festiwal. W ich występie było wszystko: zaskoczenie, bo dla wielu okazali się niespodziewanym odkryciem, była energia na scenie, był kontakt z publicznością, podparty niespotykanym wyczuciem rytmu i świadomością muzyczną. W skali od 1 do 10 daje zdecydowane 12.
Dzień trzeci
W rywalizacji na lepszy rockowy występ tego dnia Queens Of The Stone Age zdecydowanie wygrało z Arctic Monkeys. Warto obserwować rozwój LoveJoy z Wielkiej Brytanii oraz Thundercat ‘a– oba występy różniły się bardzo stylistycznie, za to oba porwały tłumnie zebraną publiczność. Jacob Collier pokazał, że na festiwalowej scenie jest miejsce dla ambitnej muzyki – jestem strasznie ciekawy jego klubowego występu, ponieważ na festiwalu zdążył zagrać tylko na 16! instrumentach. Kamp! kończący swoją działalność. pięknie pożegnał się z Open’erem. Będzie nam tych panów strasznie brakować, ale jeśli już się żegnać, to tylko w takim stylu.
Dzień czwarty
Nigdy nie rozumiałem zachwytu nad Kendrick’iem Lamar’em. Jego występ pozwolił mi w końcu to pojąć. Miło było posłuchać klasycznych, melodyjnych bitów i artysty, który nawija do nich całe swoje zwrotki, a nie tylko podbija refreny do puszczanych z playbacku bangerowych przebojów. Jest już go mało, ale jednak ten występ pokazał, że hip hop jeszcze nie umarł. Oprócz ostatniego headlinera festiwalu warto wyróżnić zaskakujący występ Young Fathers – grupa ciężka do sklasyfikowania w gatunkowych ramach muzycznych, za to wysyłająca ze sceny podobną ilość energii co reaktor jądrowy, a to w sztuce najważniejsze. Warhaus oraz Kaleo nie zawiedli wysoko
postawionych oczekiwań.
Open’er2023 przeszedł do historii. Festiwal młodego pokolenia! Z perspektywy osoby po trzydzieste trzeba stwierdzić, że scena zmienia się dynamicznie. I to jest piękne! Z taką publicznością i z takim festiwalem, który jest całkowicie ich, jakoś jestem spokojny o jej przyszłość.
Mikołaj Olejnicki
Polski Punkt Słyszenia
Podczas mojej rozmowy z jednym z organizatorów dużego, ogólnopolskiego festiwalu usłyszałem, że scena mocno ewoluowała w ostatnich latach. Głównie z powodu powstawania nowych festiwali, a przez to konkurencji. Festiwal - jako duże wydarzenie - nie może już przyciągać słuchaczy tylko samym line-up’em. Musi też zadbać o atmosferę, przekazywanie wartości oraz dodatkowe atrakcje jak warsztaty, spotkania z zaproszonymi gośćmi czy nawet serwowane jedzenie w food truckach. Wszystko to musi być ukierunkowane na skonkretyzowaną i zdefiniowaną grupę odbiorców. Nowy festiwalowicz to osoba, która organizatorów obdarza pełnym zaufaniem. Przez co mogą powstawać festiwale, gdzie ludzie będą przyjeżdżać dla klimatu, a muzyka nawet wyselekcjonowana w najbardziej profesjonalny sposób będzie tylko dodatkiem.
Tak też spojrzałem w tym roku na największy polski festiwal odbywający w Gdyni między 28 czerwca a 2 lipca. Wróciłem na niego po 6 latach nieobecności i pamiętnym koncercie Foo Fighters na lotnisku Babie Doły. Drażniło mnie wtedy, że spora część publiki nie doceniała muzyki artystów, którzy zostali zaproszeni na Pomorze. W 2023 zrozumiałem jednak, o co w tym wszystkim chodzi.
Nie bez powodu Open’er odbywa się w pierwszy weekend po rozpoczęciu wakacji. To jest impreza dedykowana osobom, dla których ta data jest znacząca i stanowi symboliczny początek. Dla sporej części uczniów, którzy są w ostatnich klasach części szkoły średniej lub studentów na pierwszych latach na uczelni, jest to często pierwszy duży festiwal lub nawet pierwszy samodzielny wyjazd ze znajomymi. Jeszcze nie mają sprecyzowanego gustu muzycznego, ale już wiedzą, że kochają dobrą muzykę. A skoro rozpoczęło się lato, to chcą się bawić, wić wianki z kwiatów na głowę oraz tańczyć do białego rana ze znajomymi. Nawet długo po zakończeniu ostatniego koncertu na Main Stage.
Spójrzmy szybko na koncerty, które odbyły się na tegorocznym Open'er:
Dzień pierwszy
One Republic – świetne rozpoczęcie festiwalu, doskonale znane utwory, żywe instrumenty i czysty wokal, momentami podparty drapieżną atmosferą, a wszystko w otoczeniu pięknej, słonecznej pogody. Tak należy mówić dzień dobry.
Paolo Nutini – brytyjski artysta, niczym wytrawny magik zaczarował swoim głosem publiczność – zdecydowanie najlepszy koncert tego dnia.
Lizzo– główna headlinerka środy, pierwszy raz wystąpiła w Polsce i energetycznym występem pokazała, dlaczego jest laureatką aż tylu nagród Grammy. Właśnie takich artystów należy zapraszać jako gwiazdy na główną scenę.
Editors – pomimo upływu lat jak zawsze nie schodzą poniżej bardzo wysoko zawieszonego poziomu.
Na samo zakończenie dnia dj set z okazji 20-lecia Catz and Dogz na BeatStage – po takim występie należy życzyć tylko Grześkowi i Wojtkowi ze Szczecina kolejnych dwudziestu lat grania.
Dzień drugi
Myślę, że występy wszystkich artystów na Main Stage pomimo, że poprawne, nie zostaną zapamiętane na długo. Za to występy polskich artystów pokazały, że rodzima scena nie ma się czego wstydzić. Kolejno Mrozu, Szczyl i Brodka, a także dj’ka Joana pokazali, jak należy rozkręcać dobrą imprezę. W czwartek dodatkowo spokojnymi melodiami czarował David Kushner – wspaniała przyszłość przed tym młodym chłopakiem. Jednak to do londyńczyków z Ezra Collective należał nie tylko ten wieczór, ale cały festiwal. W ich występie było wszystko: zaskoczenie, bo dla wielu okazali się niespodziewanym odkryciem, była energia na scenie, był kontakt z publicznością, podparty niespotykanym wyczuciem rytmu i świadomością muzyczną. W skali od 1 do 10 daje zdecydowane 12.
Dzień trzeci
W rywalizacji na lepszy rockowy występ tego dnia Queens Of The Stone Age zdecydowanie wygrało z Arctic Monkeys. Warto obserwować rozwój LoveJoy z Wielkiej Brytanii oraz Thundercat ‘a– oba występy różniły się bardzo stylistycznie, za to oba porwały tłumnie zebraną publiczność. Jacob Collier pokazał, że na festiwalowej scenie jest miejsce dla ambitnej muzyki – jestem strasznie ciekawy jego klubowego występu, ponieważ na festiwalu zdążył zagrać tylko na 16! instrumentach. Kamp! kończący swoją działalność. pięknie pożegnał się z Open’erem. Będzie nam tych panów strasznie brakować, ale jeśli już się żegnać, to tylko w takim stylu.
Dzień czwarty
Nigdy nie rozumiałem zachwytu nad Kendrick’iem Lamar’em. Jego występ pozwolił mi w końcu to pojąć. Miło było posłuchać klasycznych, melodyjnych bitów i artysty, który nawija do nich całe swoje zwrotki, a nie tylko podbija refreny do puszczanych z playbacku bangerowych przebojów. Jest już go mało, ale jednak ten występ pokazał, że hip hop jeszcze nie umarł. Oprócz ostatniego headlinera festiwalu warto wyróżnić zaskakujący występ Young Fathers – grupa ciężka do sklasyfikowania w gatunkowych ramach muzycznych, za to wysyłająca ze sceny podobną ilość energii co reaktor jądrowy, a to w sztuce najważniejsze. Warhaus oraz Kaleo nie zawiedli wysoko
postawionych oczekiwań.
Open’er2023 przeszedł do historii. Festiwal młodego pokolenia! Z perspektywy osoby po trzydzieste trzeba stwierdzić, że scena zmienia się dynamicznie. I to jest piękne! Z taką publicznością i z takim festiwalem, który jest całkowicie ich, jakoś jestem spokojny o jej przyszłość.
Mikołaj Olejnicki
Polski Punkt Słyszenia