Reakcja na potrzebę - rozmowa z założycielkami nowej Galerii Dług
KATEGORIA: Kultura
Wszystko zaczęło się pod koniec roku 2024. Na Instagramie pojawiło się konto sugerujące powstanie nowej przestrzeni wystawienniczej. Pierwsze grafiki związane z firankami zawierały opisy: „Dużo pracy za nami, dużo pracy przed nami, a firanki znowu do prania”. Przez następne tygodnie zdradzone zostały kolejne informacje - założycielki, lokalizacja i kulisy remontu. Za cały projekt odpowiedzialne są Kasia Knychała i Wiktoria Cwityńska. Głównym założeniem miejsca jest to, że Galeria Dług ma być narzędziem do pracy i dalszego rozwoju artystycznego.
Spotykam Wiktorię i Kasię poza przestrzenią galerii na ulicy Długiej (by skrywać tajemnicę aż do otwarcia), żeby dowiedzieć się więcej o kulisach powstania, planach i nadchodzącym otwarciu pierwszej wystawy „...Ty Babo!”.
Bartosz Czyżyk: Na wstępie opowiedzcie mi o tym, jakie były pierwsze chwile Galerii. Od czego się zaczęło?
Katarzyna Knychała: Wszystko zaczęło się od zeszłych wakacji i od pracy w Kolektywie Pod Ciśnieniem nad wystawą: „Proszę to usunąć”, która miała miejsce na ul. Seweryna Mielżyńskiego. Zaczęłyśmy współdzielić tamtejszą przestrzeń wystawienniczo-pracownianą, w której również na bieżąco powstawały prace, które następnie aranżowałyśmy pod kolejne potencjalne wystawy. Zwróciłyśmy uwagę, że dobrze nam się razem współpracuje i czerpiemy przyjemność z tworzenia tych ekspozycji, więc zrodziła się myśl, by zostało coś z tego na dłużej.
Wiktoria Cwityńska: Długo siedziałyśmy razem w wakacje, malując i rozmawiając o naszych pomysłach. Nasze działania to jest taki moment frustracji, wynikający z reakcji na nasze potrzeby spełniania się artystycznego.
BC: Najpierw była chęć zrobienia czegoś razem, potem dopiero poszukiwanie?
WC: Nasze działania były zawsze bardzo szerokie, kolejny raz przekonujemy się, że świat sztuki to nasze miejsce. Praca z kolektywem przerodziła się we wspólne siedzenie w pracowni, a kolejnym punktem stało się wynajęcie przestrzeni, która będzie odpowiadać naszym potrzebom. Otworzy kolejny etap w życiu artysty i nas dwóch.
KK: Jest to też przestrzeń, w którą mamy szansę bardziej się zaangażować wiedząc, że mamy ją na dłuższy czas - w przeciwieństwie do tych, które miałyśmy pozostawione na parę miesięcy.
WC: Pracowaliśmy dotychczas w pustostanach - w przestrzeniach, które dostosowaliśmy na własne potrzeby. Takie działanie jest okupione ogromnym wkładem całego zespołu. To są godziny, dni, miesiące pracy do jednej wystawy. O ile daje nam to niesamowite możliwości i buduje naszą tożsamość, to potrzebowałyśmy czegoś na stałe.
BC: Jakie to uczucie mieć świadomość, że teraz będziecie mieć coś na wyłączność?
WC: Świetne! Wysypiam się w nocy!
KK: Jest poczucie, że można więcej pracy w to włożyć i że to będzie trwało. Obejdziemy się bardziej z przestrzenią, więc będziemy mogły stworzyć coś bardziej jakościowego.
WC: Jest to jednocześnie wyzwanie. To trochę inna płaszczyzna niż ta, na której dotychczas pracowałyśmy. To nowy etap i mamy nadzieję, że to nam się opłaci, że będziemy mogły się spełniać.
BC: Zdecydowanie w to wierzę. Padły już kluczowe słowa: „przestrzeń”, „poszukiwanie przestrzeni”, „znajdowanie przestrzeni”. Jak zaczęły się poszukiwania, jak dotarłyście do aktualnego punktu i gdzie znajduje się sama Galeria Dług?
WC: Tworzenie przestrzeni zaczęło się od 3-miesięcznego poszukiwania lokalu, który byłby chętny w ogólne przyjąć artystów, bo chciałyśmy czuć się bezpieczne i swobodnie w naszym dziłaniu. Cały proces był bardzo długi (jak sama nazwa wskazuje), podpisywanie umowy trwało 10 godzin. Pierwsze odczucie było takie, że na miejscu czeka nas dużo pracy, panował wtedy ogromny bałagan. Potrzebowałyśmy chwili na pozbieranie myśli, po czym uznałyśmy, że jesteśmy kompletnie zakochane w tej przestrzeni.
KK: Gdy weszłyśmy, zobaczyłyśmy stare, opuszczone mieszkanie. Miało ono układ, z którym nigdy dotychczas się nie spotkałyśmy. Kreował on zupełnie nowe możliwości ustawiania i komponowania prac.
BC: Czy to układ przestrzeni przekonał Was do ostatecznej decyzji?
KK: Tak, jak i sam klimat mieszkania, wejście do niego i atmosfera kamienicy, w której się znajduje. Chciałyśmy też, by było funkcjonalne, nie tylko jako przestrzeń wystawiennicza, ale i pracownia, w której będziemy spędzać wiele czasu.
WC: Po tak różnych doświadczeniach stwierdziłyśmy, że odnajdziemy się w różnych przestrzeniach. Pierwsze mieszkanie, które odwiedziłyśmy porwało nas do pracy. Urzekła nas ta sytuacja, ponieważ mamy do czynienia z zapomnianym miejscem w centrum Poznania, które zatrzymało się w czasie i postanowiłyśmy, że to my tchniemy w nie nowe życie. Przekonało nas coś, co stało się dla nas teraz istotne - przysłowiowa „kobieca ręka”, której ślad odnalazłyśmy w mieszkaniu. Na wszelkie przeciwności: grzyba ze ściany, odpadające farby, zapach klatki schodowej, zapadający się sufit, odpowiedzieliśmy masą sprzętu technicznego. Pożółkłe firanki pozostawione po poprzedniej lokatorce, zapachniały praniem i byłyśmy kupione. Artyści są łatwi, trzeba ich tylko chwycić za serce.
BC: Czy mimo wszystko byłyście w innych miejscach jeszcze czy od razu się przekonałyście?
KK: Na początku szukałyśmy witryny, które uważałyśmy, za bardziej dostępne dla ludzi przechodzących z zewnątrz. Jest to nowe wyzwanie, dzięki któremu możemy się rozwijać.
WC: Znalazłyśmy obejście, które pozwala nam na zagospodarowanie mieszkania zarówno jako pracownie, jak i wyznaczenia części na przestrzeń wystawienniczą, która okazała się w nim przeważać.
KK: Zabieg, o którym mówimy, jest elementem niejako łączącym te dwa światy. Idealnie wpasował w prezentowany na wystawie temat.
BC: Wiele osób, które spotykam, które prowadzą galerie są w starszym wieku. Wy w takim młodym wieku podjęłyście się ważnego i odpowiedzialnego zadania. Dlaczego poczułyście, że to właściwy moment?
KK: To jest eksperyment, nie było co z nim zwlekać. Nigdy nie wiadomo kiedy będzie idealny czas na podjęcie konkretnych działań. Dlaczego więc nie zrobić tego od razu i zobaczyć, jak potoczą się dalsze losy?
WC: Będziemy cały czas wracać do tego, że jest to reakcja na potrzebę. Możemy zaangażować się w nią na naszych zasadach i wyżyć się artystycznie.
BC: Wasze chęci i wiara w siebie doprowadziły do tego, że się udało. Opowiedzcie o samym remoncie.
KK: Po odebraniu kluczy, szybko uderzyła rzeczywistość, gdy musiałyśmy wkroczyć do przestrzeni w ubraniach roboczych z całym sprzętem. Nie wiedziałyśmy za co się zabrać. Każdy fragment podłogi, sufitu czy ścian wymagał pracy. Zaczęłyśmy od najbardziej inwazyjnych rzeczy, takich jak grzyb na ścianie, z którym była najcięższa walka. Może i przegrałyśmy bitwę, ale wojnę ostatecznie wygrałyśmy. Potem malowałyśmy i łatałyśmy dziury.
BC: Wszystkim zajęłyście się same?
WC: Miałyśmy już z tym trochę doświadczenia. Wiele osób się zaoferowało do pomocy w malowaniu, wynoszeniu mebli i montażu. Przyszło tylu ochotników, że i trzy mieszkania dałoby się wyremontować. Było nam bardzo miło. W pewnym momencie zaczęłyśmy widzieć postęp. Stwierdziłyśmy, że szczęka najbardziej opadnie tym, którzy uczestniczyli w remoncie.
BC: A teraz gdy przestrzeń jest gotowa, co najbardziej wam się w niej podoba?
KK: Okazało się już w trakcie pracy nad obrazami i innymi obiektami, że sama przestrzeń jest bardzo funkcjonalna. Jest dobrze doświetlona i cały jej nastrój sprawia, że dobrze się tam funkcjonuje. Jest bardzo inspirująca.
BC: Chciałbym teraz przejść do samej nazwy galerii: skąd się wzięła, co znaczy i czy rozważałyście jakieś inne nazwy?
KK: Zacznijmy od tego, że sama galeria mieści się przy ulicy Długiej, a nie ukrywajmy, dla studentów często takie przedsięwzięcie okazuje się być całkiem kosztowne. Taki żart, że wpędzi nas to w dług, jednakże jest to też dług dla sztuki, której poświęcamy tyle czasu i zaangażowania.
WC: Pozostawiamy też to do własnej interpretacji i zabawy samym słowem. Może kiedyś nadamy mu nowe znaczenie, może nas przytłoczy, może zadziałamy wbrew temu słowu- zobaczymy jak to się rozwinie. To również dług wdzięczności między nami do ilości pracy, jaką tam włożyłyśmy. Jesteśmy bardzo ciekawe, jaki będzie odzew na nazwę.
BC: Pozostaje czekać, jak zareaguje widownia. Przechodząc do przyszłości miejsca: jakbyście wytłumaczyły wizję artystyczną, jaka może być realizowana w miejscu, jeśli chodzi o przestrzeń galeryjną, jak również przyszłe projekty: na co chcecie patrzeć, jakie wartości promować i co dla was najważniejsze?
KK: Widzimy przestrzeń galeryjną jako pole eksperymentalne. My same działamy w różnych obszarach sztuki, mimo iż jesteśmy związane głównie z malarstwem. Nie zamykamy się absolutnie na żadne inne techniki - wręcz jesteśmy ciekawe, czego możemy się nauczyć poprzez kolejne wystawy, które będą realizowane. To może być obopólna korzyść dla nas i innych artystów.
WC: Każda z nas ma trochę inny pomysł na tę działalność i chcemy sobie na to pozwolić. Wiemy już, że dobrze pracuje nam się razem, ale chcemy też rozwijać się w tej przestrzeni autonomicznie. Pozostawiamy również w działaniu dużo przestrzeni dla odbiorcy, który będzie miał szansę odnaleźć się w nim i interpretować naszą sztukę we własnym zakresie.
BC: Z perspektywy widza, który może odwiedzać wiele miejsc dla sztuki w Poznaniu – co może wyróżnić wasze miejsce i waszą galerię na tle poznańskiego rynku oferty sztuki?
WC: Myślę, że ta oferta jest, w dobrym tego słowa znaczeniu, szeroka i tych miejsc otwiera się coraz więcej. Każdy artysta zapewne zadaje sobie pytanie, czy jest jeszcze potrzebny na rynku sztuki i my właściwie polegamy na tym, co wznosimy do tego świata i tego, co chcemy teraz pokazać. Dalej mamy potrzebę się tym dzielić i rozwijać. Samo założenie galerii świadczy o otwartości na nowe pomysły, potrzeby dbałości o szczegóły, jak i ukochaniu sztuki.
BC: Dobierając artystów w przyszłości, chcecie patrzeć na ich zakres tematów, zainteresowań i form, czy jesteście otwarte na cokolwiek? Czy są już konkretne rzeczy, na które chcecie zwracać uwagę?
WC: Różnimy się jeżeli chodzi o konkretne preferencje, ale co do jednego jesteśmy zgodne – jesteśmy malarkami i malarstwo będzie zawsze głęboko w naszych sercach. Poza tym fascynują nas i wykonujemy również prace intermedialne, więc chcemy zapewnić szeroki repertuar działań i doświadczeń. Jesteśmy otwarte na propozycje i prace z innymi artystami.
KK: Mam nadzieję, że każda kolejna wystawa wniesie coś nowego i wszystkie dyskusje oraz wydarzenia towarzyszące, które odbędą się w galerii będą tworzyć bezpieczną przestrzeń do wymiany myśli.
BC: Przestrzeń wystawiennicza w Poznaniu ewoluuje i nie oczekujemy w galeriach wyłącznie white cube’a. Każda przestrzeń wpływa na odbiór. Jak uważacie, że wasza przestrzeń będzie wpływać na odbiór prac?
WC: Kolejny raz przekonujemy się w wystawiennictwie offowym, że sztuka jest bardzo inwazyjna w takim dobrym tego słowa znaczeniu. Samą sztuką możemy prowadzić narrację i zmieniać otoczenie, w którym się znajduje. W Dług, jest o tyle wyjątkowo, o czym przekonałam się w trakcie wieszania lamp, że sufity i ściany nie tworzą ani jednego kąta prostego. White cube tutaj nie istnieje.
KK: Sama przestrzeń nie narzuca żadnego nurtu, który miałby się tutaj znajdować.
BC: Czy możecie powiedzieć o nadchodzącej wystawie, która otwiera się w piątek (07.03.2025) o godzinie 18:30. Jaki nosi tytuł i jaki jest jej motyw przewodni?
KK: Tytuł pierwszej wystawy brzmi „Ty babo!”, można przyrównać go do okrzyku. Zamysł wydał nam się dobry do zrealizowania na otwarcie, ponieważ same jesteśmy dwiema artystkami i współtworzymy ją z czterema innymi artystkami. Jest to bliska nam tematyka, która pozwoli wyczuć tę przestrzeń i przedstawić się.
WC: Chcemy po domowemu, po „babsku” przyjąć siebie i widza w nowym miejscu. Sam tytuł jest specyficznie interpunkcyjnie zbudowany, ma takie nacechowanie prawie przekleństwa w stronę tej „baby”. Do niej przyrównujemy trochę siebie, pozostałe artystki jak i samego widza. On ma tę „babskość” odnaleźć, skonfrontować i odnowić.
KK: Dobrałyśmy artystki, które podejmują temat tej „babskości”. Każda z trochę innej strony, więc liczymy, że każdy znajdzie coś dla siebie. Może odnajdzie swoje odbicie, gdzieś na ścianie.
BC: Czy jest przy otwarciu jakaś presja, by jak najlepiej się zaprezentować poprzez wystawę?
KK: Zawsze pilnujemy najdrobniejszych szczegółów przy wystawach. Ta jest dla nas wyjątkowo ważna, dbamy o wszystko. Sam temat jest dla nas bardzo bliski, więc kolejne dni pokażą nam pewnie, że będziemy mogły spędzić jeszcze więcej niż 24 godziny, zamiatając każdy kąt i myjąc każdy odcisk na szybie.
BC: Została mi tylko jedna rzecz do powiedzenia: jaką macie radę dla osób, które muszą spłacić dług?
WC: Jeżeli dług wobec sztuki, to spłać go, przychodząc na wernisaż!
Wernisaż pierwszej wystawy w Galerii Dług odbędzie się 7 marca 2025 o godzinie 18:30 na ulicy Długiej 6/6.
Więcej szczegółów:
www.instagram.com/galeriadlug
Spotykam Wiktorię i Kasię poza przestrzenią galerii na ulicy Długiej (by skrywać tajemnicę aż do otwarcia), żeby dowiedzieć się więcej o kulisach powstania, planach i nadchodzącym otwarciu pierwszej wystawy „...Ty Babo!”.
Bartosz Czyżyk: Na wstępie opowiedzcie mi o tym, jakie były pierwsze chwile Galerii. Od czego się zaczęło?
Katarzyna Knychała: Wszystko zaczęło się od zeszłych wakacji i od pracy w Kolektywie Pod Ciśnieniem nad wystawą: „Proszę to usunąć”, która miała miejsce na ul. Seweryna Mielżyńskiego. Zaczęłyśmy współdzielić tamtejszą przestrzeń wystawienniczo-pracownianą, w której również na bieżąco powstawały prace, które następnie aranżowałyśmy pod kolejne potencjalne wystawy. Zwróciłyśmy uwagę, że dobrze nam się razem współpracuje i czerpiemy przyjemność z tworzenia tych ekspozycji, więc zrodziła się myśl, by zostało coś z tego na dłużej.
Wiktoria Cwityńska: Długo siedziałyśmy razem w wakacje, malując i rozmawiając o naszych pomysłach. Nasze działania to jest taki moment frustracji, wynikający z reakcji na nasze potrzeby spełniania się artystycznego.
BC: Najpierw była chęć zrobienia czegoś razem, potem dopiero poszukiwanie?
WC: Nasze działania były zawsze bardzo szerokie, kolejny raz przekonujemy się, że świat sztuki to nasze miejsce. Praca z kolektywem przerodziła się we wspólne siedzenie w pracowni, a kolejnym punktem stało się wynajęcie przestrzeni, która będzie odpowiadać naszym potrzebom. Otworzy kolejny etap w życiu artysty i nas dwóch.
KK: Jest to też przestrzeń, w którą mamy szansę bardziej się zaangażować wiedząc, że mamy ją na dłuższy czas - w przeciwieństwie do tych, które miałyśmy pozostawione na parę miesięcy.
WC: Pracowaliśmy dotychczas w pustostanach - w przestrzeniach, które dostosowaliśmy na własne potrzeby. Takie działanie jest okupione ogromnym wkładem całego zespołu. To są godziny, dni, miesiące pracy do jednej wystawy. O ile daje nam to niesamowite możliwości i buduje naszą tożsamość, to potrzebowałyśmy czegoś na stałe.
BC: Jakie to uczucie mieć świadomość, że teraz będziecie mieć coś na wyłączność?
WC: Świetne! Wysypiam się w nocy!
KK: Jest poczucie, że można więcej pracy w to włożyć i że to będzie trwało. Obejdziemy się bardziej z przestrzenią, więc będziemy mogły stworzyć coś bardziej jakościowego.
WC: Jest to jednocześnie wyzwanie. To trochę inna płaszczyzna niż ta, na której dotychczas pracowałyśmy. To nowy etap i mamy nadzieję, że to nam się opłaci, że będziemy mogły się spełniać.
BC: Zdecydowanie w to wierzę. Padły już kluczowe słowa: „przestrzeń”, „poszukiwanie przestrzeni”, „znajdowanie przestrzeni”. Jak zaczęły się poszukiwania, jak dotarłyście do aktualnego punktu i gdzie znajduje się sama Galeria Dług?
WC: Tworzenie przestrzeni zaczęło się od 3-miesięcznego poszukiwania lokalu, który byłby chętny w ogólne przyjąć artystów, bo chciałyśmy czuć się bezpieczne i swobodnie w naszym dziłaniu. Cały proces był bardzo długi (jak sama nazwa wskazuje), podpisywanie umowy trwało 10 godzin. Pierwsze odczucie było takie, że na miejscu czeka nas dużo pracy, panował wtedy ogromny bałagan. Potrzebowałyśmy chwili na pozbieranie myśli, po czym uznałyśmy, że jesteśmy kompletnie zakochane w tej przestrzeni.
KK: Gdy weszłyśmy, zobaczyłyśmy stare, opuszczone mieszkanie. Miało ono układ, z którym nigdy dotychczas się nie spotkałyśmy. Kreował on zupełnie nowe możliwości ustawiania i komponowania prac.
BC: Czy to układ przestrzeni przekonał Was do ostatecznej decyzji?
KK: Tak, jak i sam klimat mieszkania, wejście do niego i atmosfera kamienicy, w której się znajduje. Chciałyśmy też, by było funkcjonalne, nie tylko jako przestrzeń wystawiennicza, ale i pracownia, w której będziemy spędzać wiele czasu.
WC: Po tak różnych doświadczeniach stwierdziłyśmy, że odnajdziemy się w różnych przestrzeniach. Pierwsze mieszkanie, które odwiedziłyśmy porwało nas do pracy. Urzekła nas ta sytuacja, ponieważ mamy do czynienia z zapomnianym miejscem w centrum Poznania, które zatrzymało się w czasie i postanowiłyśmy, że to my tchniemy w nie nowe życie. Przekonało nas coś, co stało się dla nas teraz istotne - przysłowiowa „kobieca ręka”, której ślad odnalazłyśmy w mieszkaniu. Na wszelkie przeciwności: grzyba ze ściany, odpadające farby, zapach klatki schodowej, zapadający się sufit, odpowiedzieliśmy masą sprzętu technicznego. Pożółkłe firanki pozostawione po poprzedniej lokatorce, zapachniały praniem i byłyśmy kupione. Artyści są łatwi, trzeba ich tylko chwycić za serce.
BC: Czy mimo wszystko byłyście w innych miejscach jeszcze czy od razu się przekonałyście?
KK: Na początku szukałyśmy witryny, które uważałyśmy, za bardziej dostępne dla ludzi przechodzących z zewnątrz. Jest to nowe wyzwanie, dzięki któremu możemy się rozwijać.
WC: Znalazłyśmy obejście, które pozwala nam na zagospodarowanie mieszkania zarówno jako pracownie, jak i wyznaczenia części na przestrzeń wystawienniczą, która okazała się w nim przeważać.
KK: Zabieg, o którym mówimy, jest elementem niejako łączącym te dwa światy. Idealnie wpasował w prezentowany na wystawie temat.
BC: Wiele osób, które spotykam, które prowadzą galerie są w starszym wieku. Wy w takim młodym wieku podjęłyście się ważnego i odpowiedzialnego zadania. Dlaczego poczułyście, że to właściwy moment?
KK: To jest eksperyment, nie było co z nim zwlekać. Nigdy nie wiadomo kiedy będzie idealny czas na podjęcie konkretnych działań. Dlaczego więc nie zrobić tego od razu i zobaczyć, jak potoczą się dalsze losy?
WC: Będziemy cały czas wracać do tego, że jest to reakcja na potrzebę. Możemy zaangażować się w nią na naszych zasadach i wyżyć się artystycznie.
BC: Wasze chęci i wiara w siebie doprowadziły do tego, że się udało. Opowiedzcie o samym remoncie.
KK: Po odebraniu kluczy, szybko uderzyła rzeczywistość, gdy musiałyśmy wkroczyć do przestrzeni w ubraniach roboczych z całym sprzętem. Nie wiedziałyśmy za co się zabrać. Każdy fragment podłogi, sufitu czy ścian wymagał pracy. Zaczęłyśmy od najbardziej inwazyjnych rzeczy, takich jak grzyb na ścianie, z którym była najcięższa walka. Może i przegrałyśmy bitwę, ale wojnę ostatecznie wygrałyśmy. Potem malowałyśmy i łatałyśmy dziury.
BC: Wszystkim zajęłyście się same?
WC: Miałyśmy już z tym trochę doświadczenia. Wiele osób się zaoferowało do pomocy w malowaniu, wynoszeniu mebli i montażu. Przyszło tylu ochotników, że i trzy mieszkania dałoby się wyremontować. Było nam bardzo miło. W pewnym momencie zaczęłyśmy widzieć postęp. Stwierdziłyśmy, że szczęka najbardziej opadnie tym, którzy uczestniczyli w remoncie.
BC: A teraz gdy przestrzeń jest gotowa, co najbardziej wam się w niej podoba?
KK: Okazało się już w trakcie pracy nad obrazami i innymi obiektami, że sama przestrzeń jest bardzo funkcjonalna. Jest dobrze doświetlona i cały jej nastrój sprawia, że dobrze się tam funkcjonuje. Jest bardzo inspirująca.
BC: Chciałbym teraz przejść do samej nazwy galerii: skąd się wzięła, co znaczy i czy rozważałyście jakieś inne nazwy?
KK: Zacznijmy od tego, że sama galeria mieści się przy ulicy Długiej, a nie ukrywajmy, dla studentów często takie przedsięwzięcie okazuje się być całkiem kosztowne. Taki żart, że wpędzi nas to w dług, jednakże jest to też dług dla sztuki, której poświęcamy tyle czasu i zaangażowania.
WC: Pozostawiamy też to do własnej interpretacji i zabawy samym słowem. Może kiedyś nadamy mu nowe znaczenie, może nas przytłoczy, może zadziałamy wbrew temu słowu- zobaczymy jak to się rozwinie. To również dług wdzięczności między nami do ilości pracy, jaką tam włożyłyśmy. Jesteśmy bardzo ciekawe, jaki będzie odzew na nazwę.
BC: Pozostaje czekać, jak zareaguje widownia. Przechodząc do przyszłości miejsca: jakbyście wytłumaczyły wizję artystyczną, jaka może być realizowana w miejscu, jeśli chodzi o przestrzeń galeryjną, jak również przyszłe projekty: na co chcecie patrzeć, jakie wartości promować i co dla was najważniejsze?
KK: Widzimy przestrzeń galeryjną jako pole eksperymentalne. My same działamy w różnych obszarach sztuki, mimo iż jesteśmy związane głównie z malarstwem. Nie zamykamy się absolutnie na żadne inne techniki - wręcz jesteśmy ciekawe, czego możemy się nauczyć poprzez kolejne wystawy, które będą realizowane. To może być obopólna korzyść dla nas i innych artystów.
WC: Każda z nas ma trochę inny pomysł na tę działalność i chcemy sobie na to pozwolić. Wiemy już, że dobrze pracuje nam się razem, ale chcemy też rozwijać się w tej przestrzeni autonomicznie. Pozostawiamy również w działaniu dużo przestrzeni dla odbiorcy, który będzie miał szansę odnaleźć się w nim i interpretować naszą sztukę we własnym zakresie.
BC: Z perspektywy widza, który może odwiedzać wiele miejsc dla sztuki w Poznaniu – co może wyróżnić wasze miejsce i waszą galerię na tle poznańskiego rynku oferty sztuki?
WC: Myślę, że ta oferta jest, w dobrym tego słowa znaczeniu, szeroka i tych miejsc otwiera się coraz więcej. Każdy artysta zapewne zadaje sobie pytanie, czy jest jeszcze potrzebny na rynku sztuki i my właściwie polegamy na tym, co wznosimy do tego świata i tego, co chcemy teraz pokazać. Dalej mamy potrzebę się tym dzielić i rozwijać. Samo założenie galerii świadczy o otwartości na nowe pomysły, potrzeby dbałości o szczegóły, jak i ukochaniu sztuki.
BC: Dobierając artystów w przyszłości, chcecie patrzeć na ich zakres tematów, zainteresowań i form, czy jesteście otwarte na cokolwiek? Czy są już konkretne rzeczy, na które chcecie zwracać uwagę?
WC: Różnimy się jeżeli chodzi o konkretne preferencje, ale co do jednego jesteśmy zgodne – jesteśmy malarkami i malarstwo będzie zawsze głęboko w naszych sercach. Poza tym fascynują nas i wykonujemy również prace intermedialne, więc chcemy zapewnić szeroki repertuar działań i doświadczeń. Jesteśmy otwarte na propozycje i prace z innymi artystami.
KK: Mam nadzieję, że każda kolejna wystawa wniesie coś nowego i wszystkie dyskusje oraz wydarzenia towarzyszące, które odbędą się w galerii będą tworzyć bezpieczną przestrzeń do wymiany myśli.
BC: Przestrzeń wystawiennicza w Poznaniu ewoluuje i nie oczekujemy w galeriach wyłącznie white cube’a. Każda przestrzeń wpływa na odbiór. Jak uważacie, że wasza przestrzeń będzie wpływać na odbiór prac?
WC: Kolejny raz przekonujemy się w wystawiennictwie offowym, że sztuka jest bardzo inwazyjna w takim dobrym tego słowa znaczeniu. Samą sztuką możemy prowadzić narrację i zmieniać otoczenie, w którym się znajduje. W Dług, jest o tyle wyjątkowo, o czym przekonałam się w trakcie wieszania lamp, że sufity i ściany nie tworzą ani jednego kąta prostego. White cube tutaj nie istnieje.
KK: Sama przestrzeń nie narzuca żadnego nurtu, który miałby się tutaj znajdować.
BC: Czy możecie powiedzieć o nadchodzącej wystawie, która otwiera się w piątek (07.03.2025) o godzinie 18:30. Jaki nosi tytuł i jaki jest jej motyw przewodni?
KK: Tytuł pierwszej wystawy brzmi „Ty babo!”, można przyrównać go do okrzyku. Zamysł wydał nam się dobry do zrealizowania na otwarcie, ponieważ same jesteśmy dwiema artystkami i współtworzymy ją z czterema innymi artystkami. Jest to bliska nam tematyka, która pozwoli wyczuć tę przestrzeń i przedstawić się.
WC: Chcemy po domowemu, po „babsku” przyjąć siebie i widza w nowym miejscu. Sam tytuł jest specyficznie interpunkcyjnie zbudowany, ma takie nacechowanie prawie przekleństwa w stronę tej „baby”. Do niej przyrównujemy trochę siebie, pozostałe artystki jak i samego widza. On ma tę „babskość” odnaleźć, skonfrontować i odnowić.
KK: Dobrałyśmy artystki, które podejmują temat tej „babskości”. Każda z trochę innej strony, więc liczymy, że każdy znajdzie coś dla siebie. Może odnajdzie swoje odbicie, gdzieś na ścianie.
BC: Czy jest przy otwarciu jakaś presja, by jak najlepiej się zaprezentować poprzez wystawę?
KK: Zawsze pilnujemy najdrobniejszych szczegółów przy wystawach. Ta jest dla nas wyjątkowo ważna, dbamy o wszystko. Sam temat jest dla nas bardzo bliski, więc kolejne dni pokażą nam pewnie, że będziemy mogły spędzić jeszcze więcej niż 24 godziny, zamiatając każdy kąt i myjąc każdy odcisk na szybie.
BC: Została mi tylko jedna rzecz do powiedzenia: jaką macie radę dla osób, które muszą spłacić dług?
WC: Jeżeli dług wobec sztuki, to spłać go, przychodząc na wernisaż!
Wernisaż pierwszej wystawy w Galerii Dług odbędzie się 7 marca 2025 o godzinie 18:30 na ulicy Długiej 6/6.
Więcej szczegółów:
www.instagram.com/galeriadlug