Film, który cię zaskoczy
KATEGORIA: Kultura
Siedem morderstw. Siedem grzechów głównych. To idealne wprowadzenie do filmu ,,Siedem’’ z roku 1995 w reżyserii Davida Finchera.
Produkcja w 2025 roku obchodziła 30 urodziny i z tej okazji na początku marca w kilku poznańskich kinach odbyły się pokazy specjalne. Gatunek tego dzieła kinematograficznego można określić jako thriller psychologiczny – thriller, bo widz praktycznie całe dwie godziny seansu spędza stresując się, co wydarzy się dalej; psychologiczny, bo ekranizacja jest próbą podsumowania społeczeństwa i jego grzechów.
Już podczas pierwszych scen filmu poznajemy dwóch głównych bohaterów – policjantów, którzy (jak potem się okaże) będą wspólnie próbowali rozwiązać zagadkę makabrycznych morderstw. Somerset (Morgan Freeman) jest doświadczonym śledczym odbywającym swój ostatni tydzień na służbie przed odejściem na emeryturę. Plany emerytalne głównego bohatera jednak zmieniają się, gdy zaczyna badać sprawę dziwnego zabójstwa, w którym jest wiele tajemniczych poszlak. To na miejscu pierwszej zbrodni pojawia się drugi główny bohater – Mills (Brad Pitt). Młody i zdeterminowany policjant próbuje przekonać seniora, że poradzi sobie ze sprawą sam. Jednak gdy już następnego dnia zostaje odkryta kolejna zbrodnia, Somerset postanawia zostać i pomóc w rozwiązaniu sprawy kolejnego morderstwa. Mężczyźni nie spodziewają się ile makabrycznych rzeczy zobaczą podczas nadchodzącego tygodnia.
Chociaż “Siedem” najczęściej określany jest mianem thrillera psychologicznego, wielu krytyków i widzów upatruje w nim cechy neo-noir. I rzeczywiście – film ma wiele jakości charakterystycznych dla tego gatunku: mroczną, deszczową scenerię, moralnie szarych bohaterów i atmosferę wszechobecnego fatum. Somerset, doświadczony detektyw, który widział już wszystko i nie ma złudzeń, co do świata, przypomina klasyczne postacie noir – zmęczone, cyniczne, świadome, że ich działania niewiele zmienią. Z kolei Mills to typowy bohater tragiczny, próbujący walczyć z rzeczywistością, ale jednocześnie coraz bardziej się w niej gubi. Jednak “Siedem” odchodzi od konwencji kina noir w jednym kluczowym aspekcie – brak tu femme fatale, a historia nie opiera się na intrydze kryminalnej z udziałem kilku podejrzanych, lecz na nieuchronnym podążaniu za mordercą, który od początku trzyma wszystkie karty.
Motyw religijny wykorzystany w filmie nie jest nowością w kinie. Już wcześniej pojawiały się elementy związane z grzechem i karą, a także z moralnością, która w religijnym kontekście często decydowała o losie bohaterów. Dlatego w pewnym sensie film wpisywał się w trendy lat, w których powstawał. Jednak co film wyróżnia, to fakt, że jest jednym z pierwszych thrillerów, w którym koncepcja teologiczna odgrywa kluczową rolę w odkryciu tożsamości sprawcy.
To, na co ja zwróciłam największą uwagę, to doskonałe ujęcia, często kręcone z oryginalnej perspektywy oraz dynamiczny montaż, nadający tempa całości filmu. Autor zdjęć - Darius Khondji, który zdobył za ujęcia dwie nagrody międzynarodowe, idealnie oddał klimat mroku poprzez “duszne’’ i brudne kadry miasta. Dynamiki dodaje również muzyka Howarda Shore’a, która jest subtelna, ale skuteczna w budowaniu napięcia. Jednak na największą uwagę zasługuje zakończenie, którego widz raczej się nie spodziewa.
Film otrzymał 17 nominacji, w tym do BAFTY i Oscara, a finalnie zdobył 9 statuetek, w tym Critic’s Choice Awards czy Award Saturns. Czy w takim razie warto obejrzeć ten 30-letni klasyk, wielokrotnie nagradzany? Jeśli interesujesz się kinem grozy albo lubisz jednego z głównych aktorów, to na pewno warto. Ale pamiętaj – koło tego filmu nie da się przejść obojętnie.
Żródła: CinemaBlend, Filmweb, granice.pl
Produkcja w 2025 roku obchodziła 30 urodziny i z tej okazji na początku marca w kilku poznańskich kinach odbyły się pokazy specjalne. Gatunek tego dzieła kinematograficznego można określić jako thriller psychologiczny – thriller, bo widz praktycznie całe dwie godziny seansu spędza stresując się, co wydarzy się dalej; psychologiczny, bo ekranizacja jest próbą podsumowania społeczeństwa i jego grzechów.
Już podczas pierwszych scen filmu poznajemy dwóch głównych bohaterów – policjantów, którzy (jak potem się okaże) będą wspólnie próbowali rozwiązać zagadkę makabrycznych morderstw. Somerset (Morgan Freeman) jest doświadczonym śledczym odbywającym swój ostatni tydzień na służbie przed odejściem na emeryturę. Plany emerytalne głównego bohatera jednak zmieniają się, gdy zaczyna badać sprawę dziwnego zabójstwa, w którym jest wiele tajemniczych poszlak. To na miejscu pierwszej zbrodni pojawia się drugi główny bohater – Mills (Brad Pitt). Młody i zdeterminowany policjant próbuje przekonać seniora, że poradzi sobie ze sprawą sam. Jednak gdy już następnego dnia zostaje odkryta kolejna zbrodnia, Somerset postanawia zostać i pomóc w rozwiązaniu sprawy kolejnego morderstwa. Mężczyźni nie spodziewają się ile makabrycznych rzeczy zobaczą podczas nadchodzącego tygodnia.
Chociaż “Siedem” najczęściej określany jest mianem thrillera psychologicznego, wielu krytyków i widzów upatruje w nim cechy neo-noir. I rzeczywiście – film ma wiele jakości charakterystycznych dla tego gatunku: mroczną, deszczową scenerię, moralnie szarych bohaterów i atmosferę wszechobecnego fatum. Somerset, doświadczony detektyw, który widział już wszystko i nie ma złudzeń, co do świata, przypomina klasyczne postacie noir – zmęczone, cyniczne, świadome, że ich działania niewiele zmienią. Z kolei Mills to typowy bohater tragiczny, próbujący walczyć z rzeczywistością, ale jednocześnie coraz bardziej się w niej gubi. Jednak “Siedem” odchodzi od konwencji kina noir w jednym kluczowym aspekcie – brak tu femme fatale, a historia nie opiera się na intrydze kryminalnej z udziałem kilku podejrzanych, lecz na nieuchronnym podążaniu za mordercą, który od początku trzyma wszystkie karty.
Motyw religijny wykorzystany w filmie nie jest nowością w kinie. Już wcześniej pojawiały się elementy związane z grzechem i karą, a także z moralnością, która w religijnym kontekście często decydowała o losie bohaterów. Dlatego w pewnym sensie film wpisywał się w trendy lat, w których powstawał. Jednak co film wyróżnia, to fakt, że jest jednym z pierwszych thrillerów, w którym koncepcja teologiczna odgrywa kluczową rolę w odkryciu tożsamości sprawcy.
To, na co ja zwróciłam największą uwagę, to doskonałe ujęcia, często kręcone z oryginalnej perspektywy oraz dynamiczny montaż, nadający tempa całości filmu. Autor zdjęć - Darius Khondji, który zdobył za ujęcia dwie nagrody międzynarodowe, idealnie oddał klimat mroku poprzez “duszne’’ i brudne kadry miasta. Dynamiki dodaje również muzyka Howarda Shore’a, która jest subtelna, ale skuteczna w budowaniu napięcia. Jednak na największą uwagę zasługuje zakończenie, którego widz raczej się nie spodziewa.
Film otrzymał 17 nominacji, w tym do BAFTY i Oscara, a finalnie zdobył 9 statuetek, w tym Critic’s Choice Awards czy Award Saturns. Czy w takim razie warto obejrzeć ten 30-letni klasyk, wielokrotnie nagradzany? Jeśli interesujesz się kinem grozy albo lubisz jednego z głównych aktorów, to na pewno warto. Ale pamiętaj – koło tego filmu nie da się przejść obojętnie.
Ewa Prędki
Żródła: CinemaBlend, Filmweb, granice.pl