Czy doczekamy się kolejnego "wielkiego skoku dla ludzkości"?
KATEGORIA: Studia
"Ach, jak pięknie!" - powiedział Jurij Aleksiejewicz Gagarin, gdy 12 kwietnia 1961 roku znalazł się na orbicie okołoziemskiej. W trakcie 108 minut dokonał niepełnego okrążenia Ziemi – wystartował z Bajkonuru w obecnym Kazachstanie, a wylądował na łące na skraju wsi Smiełkowka, dwadzieścia sześć kilometrów na południowy zachód od miasta Engels w obwodzie saratowskim. To był przełomowy moment w dziejach historii – pierwszy człowiek w kosmosie. Kolejne historyczne wydarzenie należało już do Stanów Zjednoczonych – 21 lipca 1969 roku Neil Armstrong jako pierwszy postawił nogę na księżycu. „To jest mały krok człowieka, ale wielki skok dla ludzkości”, powiedział wtedy. O możliwości dalszej eksploracji kosmosu Dagmara Kendzior zapytała doktora Krzysztofa Kamińskiego z Obserwatorium Astronomicznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza.
Dagmara Kendzior: Od lotu Gagarina minęło 59 lat, od misji Apollo 11 – pół wieku. I od tamtej pory… cisza. Zdawać by się mogło, że pierwsze kosmiczne sukcesy pociągną następne. Że będziemy częściej odwiedzać Księżyc, że za chwilę podbijemy czerwoną planetę. Tymczasem ostatni człowiek, który stanął na Księżycu, to Eugene Cernan. Zrobił to w 1972 roku. Od tamtej pory nikt tam nie zaglądał. Dlaczego? Brakuje na to pieniędzy, nie ma sprzętu, jest to za trudne organizacyjnie? A może się nie opłaca?
Krzysztof Kamiński: Loty na Księżyc w latach 69-72 były motywowane głównie politycznie. Nie szczędzono środków głównie po to, by pokazać swoją przewagę. Poza tym w tamtych czasach automaty nie były tak zaawansowane jak dziś i wiele rzeczy wymagało jednak udziału ludzi. Przy okazji rozwój techniki rakietowej sprzyjał rozwojowi rakiet balistycznych. Dodatkowo z naukowego punktu widzenia Księżyc nie jest jakimś szczególnie interesującym ciałem. Z ekonomicznego, o ile wiem, również. Wyprawa na Księżyc nadal jest bardzo droga i nadal nikt nie ma chyba pomysłu na to, by była opłacalna ekonomicznie. Być może to się zmieni wraz z rozwojem raczkującej turystyki kosmicznej. Słyszałem o projekcie lotów pasażerskich wokół Księżyca. Jest całkiem prawdopodobne, że Chińczycy niebawem wyślą ludzi na Księżyc z przyczyn prestiżowych. Bezzałogowe sondy już ostatnio wysłali.
Pozostańmy przy lotach bezzałogowych. Powszechnie uważa się, że to droga sprawa, a sama konstrukcja statku – niebagatelnie trudna. Ze swojej akademickiej wiedzy powiedziałabym raczej, że stworzenie rakiety na paliwo stałe o bardzo prostej konstrukcji nie jest zbyt drogie… Jak to wygląda w praktyce?
Najtańszą rakietę zdolną do wyniesienia satelity o masie kilku kilogramów zbudowali ostatnio w Japonii. O ile pamiętam, sama rakieta kosztowała ok. 4 milionów dolarów i miała ok. 10 metrów długości. Podobne rozmiarami budują najzamożniejsi miłośnicy rakiet na zachodzie. Najtańszą opcją wystrzelenia satelity jest jednak podpięcie się pod inną misję. Wówczas małego cubesata (10x10x10cm) można umieścić na orbicie za kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Najtańszą ofertę widziałem za 8 tysięcy, ale masa użyteczna satelity była ograniczona do ok. 250 gramów. Koszty nie są więc jakieś przerażająco wysokie. I obecnie już bardzo wiele krajów ma swoje satelity, często projekty studenckie/akademickie.
Jak najprościej zrobić taką rakietę? Jesteśmy w stanie stworzyć ją w warunkach domowych i spróbować „odpalić”?
Są dostępne gotowe modele rakiet na paliwo stałe. Najlepiej zacząć od nich. Budowa nawet prostego silnika rakietowego nie jest trywialna i wymaga wiedzy oraz ostrożności. Jedną z opcji jest również skontaktowanie się z Polskim Towarzystwem Rakietowym. W warunkach domowych można również zbudować balon stratosferyczny.
Czy Obserwatorium UAM posiada swoje satelity umieszczone wokół Ziemi? Przyznaję, że nigdy o tym nie słyszałam.
Swoich (jeszcze) nie mamy. W planach jest jednak umieszczenie wspólnie z innymi ośrodkami polskiego satelity astronomicznego pracującego w zakresie UV. Jeśli projekt dostanie finansowanie, wówczas na terenie UAM powstanie profesjonalna stacja radiowa do komunikacji z satelitami. Mamy również luźną współpracę z dwoma innymi polskimi satelitami astronomicznymi: Brite i Lem.
Jak Pan sądzi, jak będzie wyglądać przyszłość lotów w kosmos? Faktycznie wkrótce polecimy na Marsa albo znowu odwiedzimy Księżyc? A może staniemy kompletnie w miejscu i nie będzie dużych postępów?
Dotychczasowe doświadczenie pokazuje, że znaczący udział w lotach w kosmos mają jedynie bogate kraje. Jak na razie przoduje USA, choć sporo robi też ESA i inne agencje, ale przyszłość w perspektywie wielu lat należy do Azji. Tam bowiem będą (a może już są) najbogatsze kraje świata. Jeśli chodzi o sam lot na Marsa, to analizowano go już w latach 70-tych, ale wydawał się wtedy przesadnie drogi i trudny. Od tamtego czasu powstały koncepcje znacznie bardziej ekonomiczne i technicznie łatwiejsze do realizacji. Dlatego jestem pewien, że ktoś w końcu spróbuje. Na tę chwilę najbliższy wydaje się SpaceX. W obecnym tempie to za ok. 20 lat mogliby pewnie taki lot zorganizować. Do tego czasu jednak może się wiele zdarzyć.
fot. UAM
Dagmara Kendzior: Od lotu Gagarina minęło 59 lat, od misji Apollo 11 – pół wieku. I od tamtej pory… cisza. Zdawać by się mogło, że pierwsze kosmiczne sukcesy pociągną następne. Że będziemy częściej odwiedzać Księżyc, że za chwilę podbijemy czerwoną planetę. Tymczasem ostatni człowiek, który stanął na Księżycu, to Eugene Cernan. Zrobił to w 1972 roku. Od tamtej pory nikt tam nie zaglądał. Dlaczego? Brakuje na to pieniędzy, nie ma sprzętu, jest to za trudne organizacyjnie? A może się nie opłaca?
Krzysztof Kamiński: Loty na Księżyc w latach 69-72 były motywowane głównie politycznie. Nie szczędzono środków głównie po to, by pokazać swoją przewagę. Poza tym w tamtych czasach automaty nie były tak zaawansowane jak dziś i wiele rzeczy wymagało jednak udziału ludzi. Przy okazji rozwój techniki rakietowej sprzyjał rozwojowi rakiet balistycznych. Dodatkowo z naukowego punktu widzenia Księżyc nie jest jakimś szczególnie interesującym ciałem. Z ekonomicznego, o ile wiem, również. Wyprawa na Księżyc nadal jest bardzo droga i nadal nikt nie ma chyba pomysłu na to, by była opłacalna ekonomicznie. Być może to się zmieni wraz z rozwojem raczkującej turystyki kosmicznej. Słyszałem o projekcie lotów pasażerskich wokół Księżyca. Jest całkiem prawdopodobne, że Chińczycy niebawem wyślą ludzi na Księżyc z przyczyn prestiżowych. Bezzałogowe sondy już ostatnio wysłali.
Pozostańmy przy lotach bezzałogowych. Powszechnie uważa się, że to droga sprawa, a sama konstrukcja statku – niebagatelnie trudna. Ze swojej akademickiej wiedzy powiedziałabym raczej, że stworzenie rakiety na paliwo stałe o bardzo prostej konstrukcji nie jest zbyt drogie… Jak to wygląda w praktyce?
Najtańszą rakietę zdolną do wyniesienia satelity o masie kilku kilogramów zbudowali ostatnio w Japonii. O ile pamiętam, sama rakieta kosztowała ok. 4 milionów dolarów i miała ok. 10 metrów długości. Podobne rozmiarami budują najzamożniejsi miłośnicy rakiet na zachodzie. Najtańszą opcją wystrzelenia satelity jest jednak podpięcie się pod inną misję. Wówczas małego cubesata (10x10x10cm) można umieścić na orbicie za kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Najtańszą ofertę widziałem za 8 tysięcy, ale masa użyteczna satelity była ograniczona do ok. 250 gramów. Koszty nie są więc jakieś przerażająco wysokie. I obecnie już bardzo wiele krajów ma swoje satelity, często projekty studenckie/akademickie.
Jak najprościej zrobić taką rakietę? Jesteśmy w stanie stworzyć ją w warunkach domowych i spróbować „odpalić”?
Są dostępne gotowe modele rakiet na paliwo stałe. Najlepiej zacząć od nich. Budowa nawet prostego silnika rakietowego nie jest trywialna i wymaga wiedzy oraz ostrożności. Jedną z opcji jest również skontaktowanie się z Polskim Towarzystwem Rakietowym. W warunkach domowych można również zbudować balon stratosferyczny.
Czy Obserwatorium UAM posiada swoje satelity umieszczone wokół Ziemi? Przyznaję, że nigdy o tym nie słyszałam.
Swoich (jeszcze) nie mamy. W planach jest jednak umieszczenie wspólnie z innymi ośrodkami polskiego satelity astronomicznego pracującego w zakresie UV. Jeśli projekt dostanie finansowanie, wówczas na terenie UAM powstanie profesjonalna stacja radiowa do komunikacji z satelitami. Mamy również luźną współpracę z dwoma innymi polskimi satelitami astronomicznymi: Brite i Lem.
Jak Pan sądzi, jak będzie wyglądać przyszłość lotów w kosmos? Faktycznie wkrótce polecimy na Marsa albo znowu odwiedzimy Księżyc? A może staniemy kompletnie w miejscu i nie będzie dużych postępów?
Dotychczasowe doświadczenie pokazuje, że znaczący udział w lotach w kosmos mają jedynie bogate kraje. Jak na razie przoduje USA, choć sporo robi też ESA i inne agencje, ale przyszłość w perspektywie wielu lat należy do Azji. Tam bowiem będą (a może już są) najbogatsze kraje świata. Jeśli chodzi o sam lot na Marsa, to analizowano go już w latach 70-tych, ale wydawał się wtedy przesadnie drogi i trudny. Od tamtego czasu powstały koncepcje znacznie bardziej ekonomiczne i technicznie łatwiejsze do realizacji. Dlatego jestem pewien, że ktoś w końcu spróbuje. Na tę chwilę najbliższy wydaje się SpaceX. W obecnym tempie to za ok. 20 lat mogliby pewnie taki lot zorganizować. Do tego czasu jednak może się wiele zdarzyć.
fot. UAM