ELTON JOHN - NEVER TOO LATE

Redakcja muzyczna poleca - pandemiczne premiery

KATEGORIA: Muzyka

Redakcja muzyczna Radia Afera poleca pandemiczne premiery!  Sprawdźcie wybór naszych dziennikarzy - w sumie 46 pozycji. Przyjemnego słuchania!

Witold Regulski
1. Shabaka and the Ancestors - We Are Sent Here By History
Propozycja dla tych, którzy w tym trudnym czasie potrzebują uduchowienia. Shabaka Hutchings z zespołem serwują godzinną podróż przez fusion i muzykę z Afryki i Karaibów. Nie jest to co prawda podróż zbyt optymistyczna, ale może właśnie dlatego tej płyty tak dobrze słucha się właśnie teraz?
2. Dua Lipa - Future Nostalgia 
Dua Lipa zdecydowała się nie przekładać premiery albumu. I dobrze. Słuchając tej płyty można na chwilę zapomnieć o nieciekawej rzeczywistości. Szkoda tylko, że te będące mieszanką retro popu, disco i funku hity nie mogą wybrzmieć na klubowych parkietach. Strzelam jednak, że przetrwają one dłużej niż epidemia i jeszcze do nich potańczymy podczas weekendowych eskapad na miasto.
3. Izzy and the Black Trees - Trust No One
Mam słabość do połączenia gitar z chwytliwymi melodiami. To żarło u The Stooges, żarło w Sonic Youth i The White Stripes i działa także u Izzy and the Black Trees. Kilka bomb, nieco ponad 30 minut - taka powinna być plyta rockowa. Wspieram tym bardziej, że to lokalsi.
4. Laura Marling - Song for Our Daughter 
W obliczu epidemii Brytyjka zdecydowała się zrobić prezent swoim fanom i przyśpieszyła premierę nowej płyty. Piękne melodie, pewny wokal i chyba bogatsze niż do tej pory aranżacje w utworach sprawiają, że jest to jedna z lepszych płyt w karierze Marling. Piosenki miejscami przywodzą na myśl dokonania Leonarda Cohena czy, przede wszystkim, Joni Mitchell. "Song for Our Daughter" sprawia, że Marling umocniła się na pozycji najważniejszej folkowej artystki naszego pokolenia.
5. Błoto 
Na płytę trzeba jeszcze kilka dni poczekać, ale pierwsze single - "Czarne ziemie" i "Mady" - pokazują, że warto. Członkowie formacji EABS tym razem mierzą się z brudnymi groovami lat 90 i napięciami, które dotykają współczesną Polskę. Zapowiedziane na koniec kwietnia "Erozje" to rzecz z pogranicza jazzu i hip hopu - na pewno warta uwagi!

Ada Jankowska
1. Peach Pit - You and Your Friends
Po 3 latach od debiutanckiej płyty, kanadyjscy indie-rockowcy Peach Pit wracaują z drugim albumem „You and your friends” - trochę psychorock, trochę pop-rock na letnie wyprawy, włączają u mnie nostalgię. Zaśpiewane delikatnym płynącym wokalem teksty są dość przewrotne i zmuszają do przemyśleń. Polecam!
2. STRFKR - Future Past Life
Niezależny popowy zespół STRFKR wydał niespodziewany album z 10 numerami, Future Past Life. Album różni się od poprzednich, jest bardziej surowy, rozdziela brzmienia tak aby każdy mógł znaleźć coś dla siebie, ezoteryczny, hipnotyzujący.
3. Yaeji - WHAT WE DREW 우리 가 그려 왔던.
Koreańsko-amerykańska producentka Yaeji wydała nowy mixtape WHAT WE DREW 우리 가 그려 왔던. Projekt jest pełen współpracy z takimi osobami jak Lil Fayo, YonYon, Nappy Nina i inni.Album „What we drew” łączy muzykę z różnych tradycji i kultur z jej koreańsko-amerykańskiego pochodzenia, do muzyki house,  motywów jazzowych i hip-hopu , a wszystko to w prześmiewczo - popowej prezentacji.
4. Płomień 81- Szkoła 81 
Onar i Pezet wracają do projektu który już raz zmienił oblicze polskiego rapu 15 lat temu.  W dobie gdy rap jest nowym popem , raperów jest więcej niż miejsca w mainstreamie, chłopaki pokazują dlaczego są legendami i chodzi tu o świeżość a nie powtarzalność.
Szczególnie polecam numer z gościnnym udziałem Kaliego i Palucha „ Powiedz na osiedlu 2020”
5. Rosalie. - iDeal
Po kilku latach współpracy z Alkopoligamią, Rosalie przeszła do polskiego oddziału Def Jam Recordings i wydała płytę „IDeal”.Na nowej płycie Rosalie znalazło się dziesięć utworów.  Troche elektroniki, troche RnB, trochę starej  niebiańskiej Rosalie na wysokich dźwiękach, i mnóstwo nowej , odważnej, dojrzałej i pewnej siebie artystki. Zupełnie nowy poziom polskiej muzyki, konieczna pozycja do sprawdzenia.


Alicja Dec
Albumy:
Rosalie. – iDeal
1. Drugi album tej artystki z pewnością pozwoli się odprężyć  wszelkim zestresowanym umysłom i otworzyć się na rozwijające się skrzydła Rosalie. Tak jak na pierwszym albumie, współpracuje ona z kilkoma producentami, ale znów tworzy to pakiet ciekawych muzycznych historii. Dla wzdychających nostalgicznie do minionej epoki lat 90’, a także dla tych szukających nowych dźwięków na rodzimej scenie – zdecydowanie pozycja obowiązkowa. A gdy nikt w pokoju nie patrzy – można nawet tańczyć.
The Fruitcakes – Into The Sun
2. To idealna propozycja na jeden z wielu leniwych wieczorów, oczywiście w zaciszu domowym. Wspaniale wycisza, pozwala snuć marzenia o przyszłych podróżach lub powrócić pamięcią do tych już przeżytych. Muzycznie The Fruitcakes trzymają się swoich ram zahaczających o lata 70’, lecz w przyjemny, nienarzucający się sposób. To taka magia – kupujesz nową płytę, a podróż w czasie masz przy okazji. Warto!
Lor – Sunlight
3. Po Lowlight przyszedł czas na Sunlight. Tym razem dziewczyny stawiają na opowieść pisaną utworami krótkimi, urywanymi, z partiami mówionymi i klimatem mogącym kojarzyć się ze swoistym słuchowiskiem. Na płycie oprócz głosu Jagody Kudlińskiej możemy usłyszeć Runforresta, który wkomponowuje się we wciąż spokojną stylistykę zespołu. Jest niewymuszenie, jest wrażliwie, jakby gdzieś z zaświatów.
Utwory:
Igor Herbut – Ro 
4. Już za czasów zespołu LemON można było powiedzieć o Igorze, że ma ponadprzeciętną wrażliwość muzyczną i że maluje głosem piękne opowieści. Nie zmieniło się to, zaś sam artysta wyruszył na samotną wędrówkę w jeszcze bardziej niezbadane rejony. Potrafi zmieszać niebo z otchłanią, radość ze smutkiem, a z pewnością ogromnie wzruszyć. Warto też sprawdzić pierwszy singiel – „Jasny”. Są one razem z „Ro” zapowiedzią solowego albumu „Chrust”, który usłyszymy 8 maja.
Łona & Webber – #nikorszczecinski 
5. Na koniec propozycja od szczecińskich artystów, którzy serwują nam drugą nowość po „Stop, Nadiu”. Jak zwykle, tekst opowiada historię w sposób niebanalny. A i sama opowieść warta jest zgłębienia; dotyczy szczecińskiego ulicznego artysty, który swoje prace tworzył ze wszystkiego, co miał pod ręką. Singiel promuje nadchodzącą epkę „Śpiewnik domowy”, która ma ukazać się 17 kwietnia.


Hubert Jóskowiak
1. Joji - Run
Na pierwszy ogień polecam nowy kawałek od Joji'ego, no bo kto umie lepiej w smutne piosenki niż on. Drugi singiel promujący drugi album artysty to póki co jeden z najładniejszych utworów tego roku.
2. Lor - bye bye, sun francisco
Krakowski kwartet 13 marca wypuścił 16-minutową EPkę "Sunlight" - pozycję idealną na pierwsze dni wiosny. Akustyczny folk w wykonaniu dziewczyn z Lor jeszcze nigdy nie był tak przebojowy, a na szczególną uwagę zasługuje kawałek "bye bye, sun francisco" - świetna, szybko wpadająca w ucho kompozycja. Dla fanów takich zespołów jak chociażby Kings of Convenience to pozycja obowiązkowa.
3. The Whitest Boy Alive - Serious
No, a jak już jesteśmy przy Kings of Convenience to Erlend Øye niedawno przypomniał także o swoim drugim projekcie. "Serious" to pierwszy pierwsza nowa kompozycja The Whitest Boy Alive od 2009 roku. Dla niemiecko-norweskiego kwartetu jedenastoletnia przerwa jednak wydaje się nie mieć znaczenia i choć nowy kawałek brzmi jak wyjęty z pierwszych albumów grupy, to i tak warto go przesłuchać. Indie-rock nadal potrafi być fajny.
4. Tom Rosenthal - If We All Die Tomorrow
Słynący ze specyficznego poczucia humoru i umiejętności pisania bardzo ładnych piosenek Tom Rosenthal na początku kwarantanny nagrał nowy utwór o bardzo wymownym tytule "If We All Die Tomorrow". Jak brzmi wizja końca świata w wersji indie-folkowej? Sprawdźcie koniecznie!
5. The Weeknd - After Hours
Nie spodziewałem się, że płyta po którą najczęściej będę sięgał podczas przymusowego pobytu w domu to będzie nowy album od The Weeknd ale właśnie to Kanadyjczyk ze swoją wizją ejtisowego popu gości ostatnio najczęściej na moich playlistach. Co prawda brakuje na tym krążku utworów na miarę "Can't Feel My Face" czy "Starboy", jednak i tak warto dać mu szansę.

Paulina Ślusarek
1. ROSALIE - iDeal
Soul, R’N’B, Hip Hop, Pop - zarówno współczesny, jak i ten przywołujący nostalgiczne wspomnienia początku lat 90’.Płyta  to przebojowa, rytmiczna, spójna a zarazem absolutnie nie zmanierowania. Płyta to ciekawa, bez ciśnienia oraz zbędnych zapychaczy generowanych “na siłę”. Duże ukłony dla producentów uczestniczących i gości Jordach, Michał Lange, schafter, Chloe Martini, Ment XXL, Marcin Makowiec, Adam Świerczyński. Światowo po polsku.
2. Thundercat - It is what it is
3 lata od premiery albumu Drunk Thundercat powraca z kolejnym albumem. Jako współproducenta zaprosił starego kumpla Flying Lotusa, z resztą starych kumpli znajdziecie tutaj znacznie więcej. Ty Dolla $ign, Childish Gambino, Lil B, Kamasi Washington, Steve Lacy, Steve Arrington, BADBADNOTGOOD, Louis Cole i Zack Fox to artyści, którzy dołożyli swoje zacne 3 grosze do konceptu, nie dominując przy tym samego króla imprezy, czyli wirtuozerskiego basu Thundercata. Płyta jest jaka jest - stylowa, szalona i rozmarzona zarazem, coś na obraz (nie)łatwo, szybko i przyjemnie ;)
3. Yaeji: WHAT WE DREW 우리가 그려왔던 
Już straciłam nadzieję, że Yaeji wyda coś nowego. Od premiery EP2 w 2017 głucho było, cicho w tym amerykańsko-koreańskim obozie fantastycznego bitu, aż tu nagle…
Yaeji to producentka, która w sposób wyjątkowy i niezwykle umiejętny potrafi wyciągnąć maksimum wyrazu z minimum środków. Mixtape What A Drew wyszedł nakładem XL recordings, zawiera 12 powodów dla których warto kontynuować subskrypcję ulubionych muzycznych serwisów streamingowych.
4. Hayley Williams’ New Song “Over Yet”
8 Maja wokalistka Paramore, Hayley Williams szykuję premierę solowego albumu PETALS FOR ARMOR .
Over Yet to 2 singiel promujący ten krążek. Doskonały soundtrack dla budzącej się do życia przyrody i nie tylko. Ku pokrzepieniu w 4 ścianach. Będzie dobrze!
5. Nicolas  Jaar “Cenizas”
Płyta powstawała w latach 2017-2019 symetrycznie do  kompozycji  alter ego Jaara, czyli projektu All Against Logic.Cenizas w tłumaczeniu na język polski oznacza prochy I w odróżnieniu od ostatnich dokonań artysty, lewituje w diametralnie innej wrażliwości oraz tematyce. Jaar korzysta z całkowicie odmiennych środków wyrazu, sięga po jazz i elementy muzyki etnicznej, z chirurgiczną wręcz precyzją kreuje atmosferę zadumy, niepokoju i niepewności. Ostrzegam nie potańczycie, nie mniej bardzo warto.

Jakub Budner
1. Stone Temple Pilots - Fare Thee Well
U niektórych anty-pandemiczne warunki  wywołują panikę, u innych niepokój lub depresje. Na takie objawy, ukojenie ducha niechybnie przyniesie odsłuch nowego krążka Stone Temple Pilots. „Pedrida” jest jak bezkresna oaza, pozwalająca zmyć z siebie doczesne troski, nie tylko słuchaczom, ale też jej twórcom. Tytuł (hiszp. utrata) nawiązuje do trudnych przejść muzyków związanych ze śmiercią dwóch liderów formacji.  W niezwykle melancholijnym i akustycznym brzmieniu odnaleźć można jednak wiele nadziei, tak ważnej w obecnych czasach.  Płyta jest zarazem dużym zaskoczeniem, gdyż mocno kontrastuje z garażowymi korzeniami zespołu. Polecany przeze mnie utwór to nr 1 na płycie (dosłownie i w przenośni) - Fare Thee Well
2. The Night Flight Orchestra - Transmissions
Podczas kwarantanny nie powinniśmy się zasiedzieć, zwłaszcza, że Wielkanoc za pasem. Do aktywności ruchowej, zwłaszcza tej w domu rekomenduję zatem świeży, muzyczny towar od The Night Flight Orchestra . Nie trzeba dużej determinacji do ćwiczeń, ponieważ melodie z płyty „Aeromantic” same wprawiają słuchacza w taneczny nastrój. Wystarczy sięgnąć po utwór Transmissions, żeby przekonać się, że to ambitne połączenie rocka z elektroniką potrafi przenieść słuchacza w czasoprzestrzeni na dyskotekę rodem z minionego stulecia, lecz w zupełnie innej części galaktyki. Taka muzyczna wycieczka poprawia humor natychmiastowo.
3. Dubioza Kolektiv feat. Robby Megabyte - Take my Job Away 
Podczas stanu wyjątkowego niektóre prace mogą być zbyt ryzykowne by je wykonywać osobiście, z uwagi na możliwość zarażenia się. Na szczęście muzycy z Dubioza Kolektiv znaleźli rozwiązanie tego problemu. W piosence Take my Job Away, to roboty wykonują brudną robotę za ludzi. Część partii wokalnych w utworze już przejął nowy mechaniczny kolega zespołu - Robby Megabyte. Za takim rozwiązaniem kryje się jednak pewne niebezpieczeństwo, o którym dowiadujemy się z teledysku.  Zagrożeniem naszych czasów jest również zjawisko zwane „Fakenews”, które zainspirowało muzyków, by tak samo nazwać najnowszy album. Jego zawartość to spora dawka pozytywnej rockowej energii zmieszana z elementami elektroniki, bałkańskiego folku i punka.
4. ME AND THAT MAN (feat. Jørgen Munkeby) - Run With The Devil
Okazuje się, że okres kwarantanny może być wykorzystany w szalenie kreatywny sposób, czego dowodzi Adam „Nergal” Darski. W domowym odosobnieniu tworzy on nowy materiał na płytę Behemotha, a przecież dopiero co ukazał się krążek jego drugiej, bluesowo-rockowej formacji - Me and That Man. Sam tytuł albumu „New Man, New Songs, Same Shit, Vol. 1” wskazuje na to, że zabrakło na nim Johna Portera, z którym Nergal pierwotnie współtworzył kapelę. Ta znacząca luka została jednak uzupełniona. Lider Behemotha zaprosił do współpracy całą gromadę znamienitych gości ze świata metalu takich jak: Corey Taylor (Slipknot), Brent Hinds (Mastodon), czy Matt Heafy (Trivium). Owocem ich współpracy jest niepokorna i brawurowa rock’and’rollowa mieszanka.
5. Ozzy Osbourne - Ordinary Man ft. Elton John
Nie od dziś wiadomo, że Ozzy Osbourne ma ucho nie tylko do ciężkich riffów, ale również do ballad, czego przykładem są choćby utwory: „Godbye to Romance”, „Mama I’m Comming Home” czy „Dreamer”. W lutym do grona dzieł o podwyższonym stopniu piękności dołączył tytułowy utwór z płyty „Ordinary Man”. Niezwykle osobisty tekst i piękną melodię wieńczy gościnny występ Eltona Johna. Piosenka jest ozdobną wizytówką całego krążka, który utrzymany jest w stylistyce, do której Książę Ciemności przez lata nas przyzwyczaił. Nie brakuje tam ani muzycznych nawiązani do korzeni, ani świeżych pomysłów w ciekawych aranżacjach. Mówiąc krótko – mimo problemów ze zdrowiem Ozzy jest w formie. Jemu i wszystkim wam życzę dużo pozytywnej energii, kreatywności, a także spokoju i wytchnienia w ten przedziwny czas.

Jakub Jarosz
1. Pearl Jam – Gigaton
Po ponad sześcioletniej przerwie z nowym krążkiem powróciła legenda muzyki grunge – Pearl Jam.   26.03.20 ukazało się jedenaste wydawnictwo zatytułowane „GIGATON”. Pan Eddie Vedder wraz z ekipą z Seattle nie spodziewał się chyba, że tak idealnie wpasuje się z tematyką zawartą na ich najnowszym krążku, w aktualną sytuację na świecie. Lawirując między poczuciem przerażenia i buntu, uderzają w czasy fake newsów, katastrof klimatycznych czy chociażby w rządy Donalda Trumpa. „GIGATON” to najbardziej pomysłowy i wściekły album Pearl Jam od dawna.
2. Testament - Titans Of Creation
Jeżeli „GIGATON” można określić jako energetyczną petardę to najnowszy krążek zespołu Testament, wydany 03/04/20, to istny nalot bombowy. „TITANS OF CREATION”, już od rozpoczynającego go „Children Of The Next Level”, wciąga słuchacza w trashowy wir, dając tylko chwilę oddechu melancholijnym „City of Angels” czy eterycznym "Ishtar's Gate".   Na odpowiedź, czy album równie dobrze spisuje się na żywo, przyjdzie nam zaczekać. W związku z wybuchem epidemii koronawirusa, grupa została zmuszona do przerwania europejskiej trasy koncertowej, którą odbywała  razem z zespołami Exodus i Death Angel.
3. Porcupine Tree – Pure Narcotic
Odwołane koncerty to nie tylko zawód dla sympatyków ale i olbrzymi problem dla zespołów, dla których są to często ogromne straty finansowe. Fani mogą wspierać swoich ulubionych wykonawców chociażby poprzez platformy streamingowe. Te, wychodząc naprzeciw potrzebom twórców, umożliwiają np. udostępnianie materiałów archiwalnych, które być może w innej sytuacji nie ujrzałyby światła dziennego. Jest tak nie tylko z istniejącymi zespołami ale też z tymi, które zawiesiły swoją działalność. Przykładem jest progresywny zespół Porcupine Tree, który od początku marca, w serwisach streamingowych zamieścił aż 9 wydawnictw, m.in. z ich pierwszym koncertem z 1993 roku w klubie Nag's Head.    Na szczególną uwagę zasługuje „Pure Narcotic - Acoustic Session 2012”, który jest wyjątkowym uzupełnieniem albumu koncertowego „Octane Twisted” z roku 2012. Akustyczna część koncertu nie znalazła się na krążku z tego wydarzenia. Zamiast tego zespół zdecydował się na na studyjne nagranie utworów w sposób, w jaki zostały wykonane w czasie koncertu w Royal Albert Hall. Niestety, prace nie zostały ukończone na czas, projekt trafił na półkę i dopiero 8 lat później Porcupine Tree zaprezentował to wydawnictwo.
4.The Sleep Eazys– Easy to Buy, Hard to Sell
The Sleep Eazys, czyli kolejny projekt blues rockowego gitarzysty, piosenkarza i tekściarza, Joe Bonamassa. Tym razem postanowił on zagłębić się w historii muzyki country, rock'n'rolla i jazzu, by oddać hołd muzykom, którzy wywarli na niego największy wpływ, gdy był początkującym gitarzystą. Obok coverów utworów takich artystów jak Hank Garland, Jimmy Bryant, Link Wray, Tony Joe White czy King Curtis, na krążku ma swoje szczególne miejsce gitarowy czarodziej – Danny Gatton.   Joe Bonamassa wraz z The Sleep Eazys nie próbował na siłę tworzyć coverów na swoją modłę, wręcz przeciwnie, słychać że starał się oddać magię artystów, którzy byli jego mentorami.


5. Bucketheadland – Healing Inside Outside Every Side
Danny Gatton, na twórczości którego wzorował się Joe Bonamassa, jest wymieniany jako idol przez wielu gitarzystów, m.in. przez Briana Patricka Carrolla, znanego bardziej jako Buckethead. Ten amerykański multiinstrumentalista wydał właśnie kolejny album z serii “Pikes Series ”, zatytuowany  “Healing Inside Outside Every Side”. Muzyk, który ma na koncie wydanie ponad 300 albumów(!) wciąż potrafi zadziwiać. “Pike #276”, bo tak można nazywać to wydawnictwo, to 30 minut klimatycznego, relaksującego, gitarowego grania.  Buckethead powraca tym samym po prawie do 2 latach do swojego projektu, tworząc delikatny, głównie akustyczny album z jednymi z najlepszych utworów, które wydał od lat.

Julia Szymańska

1. PR8BL3M - Art Brut 2
PR8BL3M mieli naprawdę świetny pomysł, by wykorzystać na nowym albumie sample z polskiej muzyki lat 70. i 80. Dodają niepowtarzalnego klimatu i sprawiają, że chce się tego albumu słuchać bez końca. Polecam spróbować przygody z tym krążkiem nawet osobom, które nie lubią hip - hopu. Tekstami też się nie rozczarujecie.
2. Kwiat Jabłoni x Ralph Kaminski - Wodymidaj
Jak oni miło śpiewają! Jak pięknie grają! Utwór bardzo delikatny, niby nic, ale pozostaje w głowie na wiele dni. Ktoś bardzo mądry napisał, że Kwiat Jabłoni powinien z tą piosenką iść do Wiedźmina. Zgadzam się! Subtelny folkowy klimat idealnie tam pasuje.
3. Birds of Prey - The Album
Można mieć różne zdanie na temat filmów z Harley Quinn, ale trzeba przyznać, że zarówno Legion Samobójców, jak i Ptaki Nocy mają świetny soundtrack. Ten do Ptaków Nocy stanowi wyjątkowo udaną mieszankę stylów i gatunków - mamy hip - hop, trap, pop, rock, jazz nawet. Edith Piaf też tam jest. Dzięki takiej różnorodności album nie znudzi się szybko.
4. Yves Tumor - Kerosene
To taki utwór na rozmarzenie i poprawę humoru. Wkładasz najlepszy szlafrok, jaki masz, nalewasz sobie lampkę czegoś pysznego i idziesz w tan.
5. Salvatore Ganacci ft. Tommy Cash - Heartbass
Posłuchaj, gdy od siedzenia w domu chwyci cię głupawka przez łzy. Jeśli od izolacji zacznie odpadać ci piąta klepka. Jeśli mocno tęsknisz za domówkami czy wychodzeniem na miasto. Nie zadawaj pytań. Po prostu tego posłuchaj.

AND LAST BUT NOT LEAST

Edgar Hein
1. Algiers - There Is No Year
Dalsza eksploracja post-punkowego grania z mocnym soulem, wręcz soulcorem i podlane (bardziej niż dotychczas) soczystą elektroniką. Bezkompromisowść w tekstach i jedyne w swoim rodzaju poszukiwania muzyczne stawiają Algiers wciąz w absolutnej czołówce eksperymentalnej, acz momentami przebojowej alternatywy.
2. Rosalie. - iDeal
Poznanianka nie zwalnia. Wielka szkoda, że ten album ukazał się w tym ciężkim czasie bo wydaje mi się, że Rosalie wypełniałaby sale koncertowe w jeszcze większym stopniu niż dotychczas. Soul i r'n'b podane niezwykle świeżo to jedno. Jednak coraz większa dojrzałość artystki i fantastyczne zabawy formą to chyba jeszcze ważniejsze argumenty za tym, bym umieścił tutaj ten album.
3. Lor - EP "Sunlight"
Od samego początku jestem fanem dziewczyn. Nie tylko samej muzyki, ale i odpowiedzialności za słowa, które znajdują się na płycie. EPka niezwykle spójna, niezwykle ważna i niezwykle przjemująca - szczególnie po kolejnym odsłuchaniu. A singiel promujący nagrany z Runforestem - sztosiwo!
4. PRO8L3M - Art Brut 2
Przyznam się - gdy grali na Spring Breaku wyszedłem z Sali Wielkiej. Chyba musiałem odnaleźć ich na nowo by pokochać całym sercem. Album okraszony kooperacjami z idolami lat minionych ("Przebój Nocy" rozkochał mnie w sobie!) czarują. Pozycja obowiązkowa - jak każda od tego duetu.
5. Coals - Docusoap
Kaśka i Łukasz nie nagrywają złego materiału nigdy, nie zapraszają złych gości. Single odmienne, płyta świetna. Na pewno pozycja, która znajdzie się na moim osobistym podsumowaniu roku 2020.
6. Miuosh - Powroty
Zaczęło się od singla nagranego z Igo Walaszkiem - wtedy już wiedziałem, że ten album będzie mnie kładł przy każdym odsłuchaniu. Fantastyczni goście dopełniają go jedynie, bo kompozycje samego Miuosha, jego teksty same wystarczają. To już dawno wymknęło sie jakimkolwiek ramom i schematom, szerokość spojrzenia na muzykę przy jednoczenym charakterystycznym stylu.
7. Quebonafide - ROMANTIC PSYCHO
Najsłabszym kawałkiem jest ten z Taco. Sorry. Reszta? Wybitna. I nie chodzi tylko o doskonałe teksty i idealne wbicia Quebo, ale chyba przede wszystkim o całość otoczki wokół albumu. "SZUBIENICAPESTYCYBROŃ" to chyba ten numer, który zapewni artyście awans do absolutnego topu historii polskiego rapu oraz będziemy go prezentować przy okazji smutnych wydarzeń związanych z depresją.

Ta strona wykorzystuje cookies tylko do analizy odwiedzin. Nie przechowujemy żadnych danych personalnych. Jeśli nie zgadzasz się na wykorzystywanie cookies, możesz je zablokować w ustawieniach swojej przeglądarki.

OK