"Budzisz się, sięgasz po telefon", czyli jak rozwija się uzależnienie behawioralne
KATEGORIA: Poznań
Budzisz się. Sięgasz po telefon. Włączasz Internet i czekasz, aż spłyną wszystkie wiadomości na aplikacje mediów społecznościowych. Niektórym odpiszesz, wstaniesz, zaparzysz poranną kawę. Usiądziesz przed komputerem, odczytasz maile, sprawdzisz, co zdarzyło się w świecie przez tych kilka godzin, kiedy cię nie było. Nawet nie zauważysz, kiedy zrobi się pora obiadowa. A po obiedzie powtórka z rozrywki.
Brzmi znajomo?
Uzależnienie od wszechobecnych cyfrowych mediów jest znacznie popularniejsze, niż mogłoby się wydawać. Według raportu CBOS z 2019 roku średnio co czternasty Polak spędza minimum 36 godzin tygodniowo w Internecie. To prawie tyle samo, ile wynosi pełen etat w pracy. Co trzeci ankietowany przyznał, że cały czas jest online, na bieżąco otrzymuje informacje i reaguje na wiadomości. Przy uwzględnieniu wieku osób branych do badania okazało się, że najbardziej przywiązane do Internetu są osoby między 18. a 24. rokiem życia – tam bycie cały czas online zadeklarowało 57% ankietowych. Odsetek maleje z wiekiem – po 38% dla grup 25-34 lata i 35-44, a nieco powyżej 20% dla starszych branych pod uwagę. Internetu najczęściej Polacy używają do kontaktowania się ze znajomymi, czytania wiadomości, robienia zakupów, opłacania rachunków oraz oglądania filmów czy seriali. W mniejszym stopniu słuchamy radia, oglądamy transmisje live czy gramy w płatne gry.
Badanie obejmuje jednak tylko osoby dorosłe. Nie wiadomo jak udział poszczególnych mediów rozkłada się wśród młodzieży i dzieci. Przypuszcza się, że wśród młodszych odsetek korzystających z Internetu może być znacznie większy. Można to zaobserwować w szczególności w szkołach i we własnych domach, gdzie często zarówno dzieci, jak i młodzież pochłonięte są graniem w gry, czytaniem różnych forów, odpisywaniem na wiadomości. Od telefonu nie odrywają się czasem nawet podczas spożywania posiłku.
Na ten problem pierwszy raz zwrócono uwagę jeszcze w ubiegłym wieku. W 1996 roku psycholożka Kimberly Young zaproponowała, by zacząć traktować uzależnienie od Internetu jako chorobę. Od tamtego momentu minęło prawie 25 lat, a Światowa Organizacja Zdrowia nadal nie uznała tego problemu za uzależnienie. Na problem nadmiernego korzystania z Internetu zwracają uwagę psychologowie już od co najmniej kilku lat, określając go zwykle „siecioholizmem”.
– W klasyfikacji chorób i zaburzeń psychicznych w zakresie korzystania z nowoczesnych technologii jedynym uzależnieniem, które pojawia się w klasyfikacji WHO, jest zaburzenie dotyczące gier komputerowych. Z tego powodu, trzymając się ram naukowych, trudno nam mówić o uzależnieniu – mówi dr Jakub Andrzejczak, prof. Wielkopolskiej Wyższej Szkoły Społeczno-Ekonomicznej w Środzie Wielkopolskiej. – Nie oznacza to jednak, że nie dostrzegamy problemów w funkcjonowaniu ludzi w kontakcie z urządzeniami cyfrowymi i światem wirtualnym. Wolę jednak, zamiast o uzależnieniu, mówić o problematycznym korzystaniu z technologii i budowaniu z nią specyficznych więzi, które w określonych warunkach mogą być dla jednostki destrukcyjne.
Zazwyczaj zaczyna się niewinnie i wcześnie. Pierwsze fascynacje Internetem pojawiają się już w wieku dziecięcym, gdy człowiek dostaje telefon, tablet czy komputer. Jeśli nie będzie kontrolowany przez rodziców, odbędzie swoją własną, prywatną podróż. Jeśli nie będzie ostrożny, Internet go pochłonie.
Alicja* pamięta, że gdy wpadła w obsesję korzystania z mediów, miała dziesięć lat. Teraz ma czternaście.
– Zaniedbywałam bardzo moją naukę, praktycznie cały czas siedziałam w telefonie, bardzo często też na lekcji – pisze w korespondencji. – Byłam na tyle ostrożna, że ani razu nauczyciel mnie nie przyłapał.
24-letni Krystian wspomina, że epicentrum uzależnień od Internetu i gier video przypadło u niego na okolice 14, 15 roku życia.
– Rodzice nie poświęcali mi uwagi i szukałem jej gdzie indziej – tłumaczy. – Znajomi byli, ale z każdym rokiem coraz mniej. Na początku było to na zasadzie zapychania czasu, potem szukania znajomych.
Internet może jednak uzależnić każdego. – Przemysł cyfrowy dysponuje metodami i narzędziami absorbowania i przywiązywania ludzi niezależnie od wieku z prostego powodu: odwołuje się do potrzeb, które każdy z nas posiada – mówi ekspert. – Nie ulega jednak wątpliwości, że najbardziej podane są dzieci i młodzież. Wynika to przede wszystkim z tego, że nie są u nich dostatecznie wykształcone mechanizmy planowania, woli działania i podejmowania decyzji, oceny emocji i sytuacji, czy przewidywania konsekwencji działań.
Każdy szuka w Internecie czegoś innego. Informacji, rozrywki, zapchania czasu. Drugiej połówki albo po prostu kogoś, z kim będzie można pogadać. Alicja wspomina, że dla niej najważniejsze było znalezienie przyjaciela. – Znalazłam kilka, kontakt z nimi mam do dziś, ale to tylko dwie osoby. Większość poznanych ludzi była fałszywa. Pamiętam jak dziś rozpacz, gdy mnie zostawili. Traktowałam ich jak prawdziwych przyjaciół, ale było wiadomo, jak to się skończy. (…) Znalazłam przyjaciół dopiero potem, jak sama zauważyłam, że to, co robię w Internecie, nie zmieni mojego życia w realu. To była już następna osoba, która mnie zostawiła. Naprawdę bardzo mnie to zraniło. Takie osoby nie przytuliłyby mnie w trudniej chwili.
Nadmierne korzystanie z Internetu wpływa na relacje międzyludzkie w rzeczywistości. Ogranicza się realny kontakt face-to-face, wszystko, co możliwe, człowiek stara się zrobić przez sieć. Nawet gdy dochodzi do spotkania „w realu”, ludzie często wciąż nie potrafią oderwać się od ciągłego bycia online. Sytuacja, w których dwoje ludzi podczas rozmowy wpatruje w ekrany swoich telefonów, przeglądając Internet, media społecznościowe czy odpisując na wiadomości, nie jest sytuacją właściwą, mimo że powoli zaczyna się uznawać to za akceptowaną normę.
– Rozwój cywilizacji jest nieuchronny i nie da się go zatrzymać, ale podobnie jak nie może on negatywnie ingerować w podstawowe potrzeby jednostki, tak nie może ingerować w podstawy tego, co z jednostek biologicznych czyni nas jednostkami społecznymi – mówi dr Andrzejczak. – A to jest właśnie interakcja. Podstawowe działanie społeczne, które sprawia, że wchodzimy z relacje z innymi, że nie jesteśmy pustelnikami.
Przytacza tutaj przykład narodzin dziecka, które absorbuje większość energii skierowanej na pracę wychowawczą – od nauki chodzenia i mówienia, po wpajanie wzorów zachowania, szacunku i miłości do innych. Przygotowania do życia w społeczeństwie. Zaznacza, że współczesna technologia może ograniczać wpływ wcześniejszej pracy wychowawczej.
– Nigdy nie kwestionowałem współczesnej technologii, nie jestem jej przeciwnikiem. Sam z niej korzystam, jest doskonałym wsparciem naszych codziennych czynności, organizacji życia, edukacji czy pracy. Jest wreszcie fenomenalna w odniesieniu do rozrywki – mówi. – Wszystko to jednak pod warunkiem, że nie godzi w nas. Ona jest naszym produktem, a nie my jej narzędziem.
Dlatego ważne jest, w jakim celu człowiek korzysta z Internetu – czy ułatwia sobie nim życie i traktuje jako narzędzie pracy, źródło rozrywki (z umiarem), czy do zapychania czasu poprzez szukanie czegoś, czego normalnie by nie szukał. W mowie funkcjonuje powiedzenie: „błądzenie po Internecie”, które doskonale obrazuje kiepski przykład korzystania z cyfrowego medium – zwykle oznacza oglądanie nieistotnych, nawet nieinteresujących rzeczy, przeglądania czegoś, o czym zapomni się zaraz po wyłączeniu komputera czy odłożeniu telefonu.
– Racjonalne korzystanie z technologii to korzystanie celowe, podczas którego świat wirtualny wspomaga nas w realizacji naszych potrzeb, a nie sytuacja, w której on sam generuje w nas potrzeby pod dyktando przemysłu cyfrowego – podkreśla ekspert.
O racjonalność może być ciężko podczas pandemii koronawirusa. Zamknięcie uczelni, szkół, do niedawna galerii handlowych i innych miejsc spowodowało, że w większości ludzie przebywali w domu. Niektórym z nich ciężko zorganizować sobie czas, gdy przez cały dzień muszą przebywać ciągle w tych samych pomieszczeniach, a jedynym źródłem rozrywki są książki, komputer lub telewizja. Jedni korzystają teraz notorycznie z Internetu, drudzy wręcz unikają go jak ognia, mając dosyć ciągłego siedzenia przed jednym urządzeniem. Czy pandemia ograniczy rozprzestrzenianie się siecioholizmu, a może wręcz nasili ten problem?
– Obserwacje i rozmowy z rodzicami pozwalają mi prognozować, że obecna sytuacja epidemiologiczna na świecie pogłębi problem u tych, którzy zmagali się z nim już wcześniej. Co z pozostałymi? Rzeczywiście, trudno w tej chwili wysuwać jednoznaczne tezy – mówi dr Jakub Andrzejczak. – Myślę, że kluczową zmienną jest czas, w jakim pozostaniemy w izolacji społecznej. W tej chwili większość z nas odczuwa silną potrzebę bezpośrednich kontaktów z drugim człowiekiem i w przypadku osób dorosłych sytuacja ta się nie zmieni. Pozostaje tylko pytanie, czy właśnie z upływem czasu młodzi ludzie nie zaczną utwierdzać się w przekonaniu, że te powierzchowne, wirtualne relacje całkowicie spełniają ich potrzeby komunikacji, budowania więzi, przynależności i uznania?
Dagmara Kendzior i Zuzanna Marcinowska
*Imiona zmienione na prośbę rozmówców.
fot. Deposit Photos
Brzmi znajomo?
Uzależnienie od wszechobecnych cyfrowych mediów jest znacznie popularniejsze, niż mogłoby się wydawać. Według raportu CBOS z 2019 roku średnio co czternasty Polak spędza minimum 36 godzin tygodniowo w Internecie. To prawie tyle samo, ile wynosi pełen etat w pracy. Co trzeci ankietowany przyznał, że cały czas jest online, na bieżąco otrzymuje informacje i reaguje na wiadomości. Przy uwzględnieniu wieku osób branych do badania okazało się, że najbardziej przywiązane do Internetu są osoby między 18. a 24. rokiem życia – tam bycie cały czas online zadeklarowało 57% ankietowych. Odsetek maleje z wiekiem – po 38% dla grup 25-34 lata i 35-44, a nieco powyżej 20% dla starszych branych pod uwagę. Internetu najczęściej Polacy używają do kontaktowania się ze znajomymi, czytania wiadomości, robienia zakupów, opłacania rachunków oraz oglądania filmów czy seriali. W mniejszym stopniu słuchamy radia, oglądamy transmisje live czy gramy w płatne gry.
Badanie obejmuje jednak tylko osoby dorosłe. Nie wiadomo jak udział poszczególnych mediów rozkłada się wśród młodzieży i dzieci. Przypuszcza się, że wśród młodszych odsetek korzystających z Internetu może być znacznie większy. Można to zaobserwować w szczególności w szkołach i we własnych domach, gdzie często zarówno dzieci, jak i młodzież pochłonięte są graniem w gry, czytaniem różnych forów, odpisywaniem na wiadomości. Od telefonu nie odrywają się czasem nawet podczas spożywania posiłku.
Na ten problem pierwszy raz zwrócono uwagę jeszcze w ubiegłym wieku. W 1996 roku psycholożka Kimberly Young zaproponowała, by zacząć traktować uzależnienie od Internetu jako chorobę. Od tamtego momentu minęło prawie 25 lat, a Światowa Organizacja Zdrowia nadal nie uznała tego problemu za uzależnienie. Na problem nadmiernego korzystania z Internetu zwracają uwagę psychologowie już od co najmniej kilku lat, określając go zwykle „siecioholizmem”.
– W klasyfikacji chorób i zaburzeń psychicznych w zakresie korzystania z nowoczesnych technologii jedynym uzależnieniem, które pojawia się w klasyfikacji WHO, jest zaburzenie dotyczące gier komputerowych. Z tego powodu, trzymając się ram naukowych, trudno nam mówić o uzależnieniu – mówi dr Jakub Andrzejczak, prof. Wielkopolskiej Wyższej Szkoły Społeczno-Ekonomicznej w Środzie Wielkopolskiej. – Nie oznacza to jednak, że nie dostrzegamy problemów w funkcjonowaniu ludzi w kontakcie z urządzeniami cyfrowymi i światem wirtualnym. Wolę jednak, zamiast o uzależnieniu, mówić o problematycznym korzystaniu z technologii i budowaniu z nią specyficznych więzi, które w określonych warunkach mogą być dla jednostki destrukcyjne.
Zazwyczaj zaczyna się niewinnie i wcześnie. Pierwsze fascynacje Internetem pojawiają się już w wieku dziecięcym, gdy człowiek dostaje telefon, tablet czy komputer. Jeśli nie będzie kontrolowany przez rodziców, odbędzie swoją własną, prywatną podróż. Jeśli nie będzie ostrożny, Internet go pochłonie.
Alicja* pamięta, że gdy wpadła w obsesję korzystania z mediów, miała dziesięć lat. Teraz ma czternaście.
– Zaniedbywałam bardzo moją naukę, praktycznie cały czas siedziałam w telefonie, bardzo często też na lekcji – pisze w korespondencji. – Byłam na tyle ostrożna, że ani razu nauczyciel mnie nie przyłapał.
24-letni Krystian wspomina, że epicentrum uzależnień od Internetu i gier video przypadło u niego na okolice 14, 15 roku życia.
– Rodzice nie poświęcali mi uwagi i szukałem jej gdzie indziej – tłumaczy. – Znajomi byli, ale z każdym rokiem coraz mniej. Na początku było to na zasadzie zapychania czasu, potem szukania znajomych.
Internet może jednak uzależnić każdego. – Przemysł cyfrowy dysponuje metodami i narzędziami absorbowania i przywiązywania ludzi niezależnie od wieku z prostego powodu: odwołuje się do potrzeb, które każdy z nas posiada – mówi ekspert. – Nie ulega jednak wątpliwości, że najbardziej podane są dzieci i młodzież. Wynika to przede wszystkim z tego, że nie są u nich dostatecznie wykształcone mechanizmy planowania, woli działania i podejmowania decyzji, oceny emocji i sytuacji, czy przewidywania konsekwencji działań.
Każdy szuka w Internecie czegoś innego. Informacji, rozrywki, zapchania czasu. Drugiej połówki albo po prostu kogoś, z kim będzie można pogadać. Alicja wspomina, że dla niej najważniejsze było znalezienie przyjaciela. – Znalazłam kilka, kontakt z nimi mam do dziś, ale to tylko dwie osoby. Większość poznanych ludzi była fałszywa. Pamiętam jak dziś rozpacz, gdy mnie zostawili. Traktowałam ich jak prawdziwych przyjaciół, ale było wiadomo, jak to się skończy. (…) Znalazłam przyjaciół dopiero potem, jak sama zauważyłam, że to, co robię w Internecie, nie zmieni mojego życia w realu. To była już następna osoba, która mnie zostawiła. Naprawdę bardzo mnie to zraniło. Takie osoby nie przytuliłyby mnie w trudniej chwili.
Nadmierne korzystanie z Internetu wpływa na relacje międzyludzkie w rzeczywistości. Ogranicza się realny kontakt face-to-face, wszystko, co możliwe, człowiek stara się zrobić przez sieć. Nawet gdy dochodzi do spotkania „w realu”, ludzie często wciąż nie potrafią oderwać się od ciągłego bycia online. Sytuacja, w których dwoje ludzi podczas rozmowy wpatruje w ekrany swoich telefonów, przeglądając Internet, media społecznościowe czy odpisując na wiadomości, nie jest sytuacją właściwą, mimo że powoli zaczyna się uznawać to za akceptowaną normę.
– Rozwój cywilizacji jest nieuchronny i nie da się go zatrzymać, ale podobnie jak nie może on negatywnie ingerować w podstawowe potrzeby jednostki, tak nie może ingerować w podstawy tego, co z jednostek biologicznych czyni nas jednostkami społecznymi – mówi dr Andrzejczak. – A to jest właśnie interakcja. Podstawowe działanie społeczne, które sprawia, że wchodzimy z relacje z innymi, że nie jesteśmy pustelnikami.
Przytacza tutaj przykład narodzin dziecka, które absorbuje większość energii skierowanej na pracę wychowawczą – od nauki chodzenia i mówienia, po wpajanie wzorów zachowania, szacunku i miłości do innych. Przygotowania do życia w społeczeństwie. Zaznacza, że współczesna technologia może ograniczać wpływ wcześniejszej pracy wychowawczej.
– Nigdy nie kwestionowałem współczesnej technologii, nie jestem jej przeciwnikiem. Sam z niej korzystam, jest doskonałym wsparciem naszych codziennych czynności, organizacji życia, edukacji czy pracy. Jest wreszcie fenomenalna w odniesieniu do rozrywki – mówi. – Wszystko to jednak pod warunkiem, że nie godzi w nas. Ona jest naszym produktem, a nie my jej narzędziem.
Dlatego ważne jest, w jakim celu człowiek korzysta z Internetu – czy ułatwia sobie nim życie i traktuje jako narzędzie pracy, źródło rozrywki (z umiarem), czy do zapychania czasu poprzez szukanie czegoś, czego normalnie by nie szukał. W mowie funkcjonuje powiedzenie: „błądzenie po Internecie”, które doskonale obrazuje kiepski przykład korzystania z cyfrowego medium – zwykle oznacza oglądanie nieistotnych, nawet nieinteresujących rzeczy, przeglądania czegoś, o czym zapomni się zaraz po wyłączeniu komputera czy odłożeniu telefonu.
– Racjonalne korzystanie z technologii to korzystanie celowe, podczas którego świat wirtualny wspomaga nas w realizacji naszych potrzeb, a nie sytuacja, w której on sam generuje w nas potrzeby pod dyktando przemysłu cyfrowego – podkreśla ekspert.
O racjonalność może być ciężko podczas pandemii koronawirusa. Zamknięcie uczelni, szkół, do niedawna galerii handlowych i innych miejsc spowodowało, że w większości ludzie przebywali w domu. Niektórym z nich ciężko zorganizować sobie czas, gdy przez cały dzień muszą przebywać ciągle w tych samych pomieszczeniach, a jedynym źródłem rozrywki są książki, komputer lub telewizja. Jedni korzystają teraz notorycznie z Internetu, drudzy wręcz unikają go jak ognia, mając dosyć ciągłego siedzenia przed jednym urządzeniem. Czy pandemia ograniczy rozprzestrzenianie się siecioholizmu, a może wręcz nasili ten problem?
– Obserwacje i rozmowy z rodzicami pozwalają mi prognozować, że obecna sytuacja epidemiologiczna na świecie pogłębi problem u tych, którzy zmagali się z nim już wcześniej. Co z pozostałymi? Rzeczywiście, trudno w tej chwili wysuwać jednoznaczne tezy – mówi dr Jakub Andrzejczak. – Myślę, że kluczową zmienną jest czas, w jakim pozostaniemy w izolacji społecznej. W tej chwili większość z nas odczuwa silną potrzebę bezpośrednich kontaktów z drugim człowiekiem i w przypadku osób dorosłych sytuacja ta się nie zmieni. Pozostaje tylko pytanie, czy właśnie z upływem czasu młodzi ludzie nie zaczną utwierdzać się w przekonaniu, że te powierzchowne, wirtualne relacje całkowicie spełniają ich potrzeby komunikacji, budowania więzi, przynależności i uznania?
Dagmara Kendzior i Zuzanna Marcinowska
*Imiona zmienione na prośbę rozmówców.
fot. Deposit Photos