ŁĄKI ŁAN - KALIOPE

25 lat w eterze

KATEGORIA: Afera

Z okazji dwudziestopięciolecia naszej stacji poprosiliśmy kilkoro byłych i obecnych Aferowiczów o napisanie
kilku słów na temat radia. W formie bardzo dowolnej, raczej skojarzenia niż wypracowania, raczej refleksje niż fakty.

Co z tego wynikło, prezentujemy Wam po kolei .

Dziś Tomasz Misiak, czyli Poczochrany Miś, czyli Muzyka Nieuczesana.



Poranny komunikat

Ranne ranne radio
Krew płynie z głośnika

  Bardzo dobrze pamiętam swój pierwszy pobyt w Aferze. Byłem wtedy na trzecim roku studiów. To czas wzmożonego eksperymentowania i sprawdzania własnych możliwości. Radio wydawało się naturalną konsekwencją zainteresowań muzyką rockową, która była częścią studenckiego życia. Przegapiłem termin naboru i pojechałem do radia parę dni po tym, jak oficjalnie można była się w nim znaleźć. I to chyba dobrze…

       Ówczesny redaktor programowy dostrzegł we mnie freaka, który będzie w stanie sprostać wymaganiom Afery. Ale ponieważ zjawiłem się trochę poniewczasie i to bez konkretnego pomysłu, nie mówiąc już o wcześniej przygotowanym nagraniu, dostałem trudne zadanie. Miałem raz w tygodniu, w ramach codziennie prezentowanej audycji „Tylko Rock”, prowadzić 10-cio minutowy kącik. 10 minut raz w tygodniu – to zadanie skrojone w sam raz dla mnie! – pomyślałem i ochoczo zabrałem się do pracy…
Mówiłem bardzo szybko, myliłem się, jąkałem i wybierałem długie utwory, żeby 10-cio minutowy odcinek czasu nie wiązał się
ze zbyt dużą dawką kompromitacji. Gdy myślę o tym z perspektywy czasu (po niemal 20 latach stażu), uświadamiam sobie, że były to
dla mnie chwile najcenniejsze. Dostałem bowiem możliwość powolnego, bez pośpiechu i napięcia towarzyszącego często pracy
zawodowej, pogłębiania świadomości dotyczącej relacji pomiędzy własnym głosem i myślami, które chciałem za jego pomocą
wyrazić. Myśli te związane były z muzyką – żywiołem nieposkromionym i dzikim. Trzeba je było zatem jakoś oswoić,
znaleźć dla nich jakąś drogę. Drogę która nie straciłaby nieposkromionego charakteru muzyki, a zarazem była zrozumiała nie
tylko dla mnie…

  Tak to szło. 10 minut raz w tygodniu przez jakiś czas. W pewnym momencie okazało się, że mogę samodzielnie prowadzić audycję. Poniedziałkowy „Tylko Rock” – prowadzący: Tomasz Misiak. Nie mogłem się doczekać, a już po paru tygodniach… nie mogłem się odnaleźć. Chciałem prezentować muzykę, która była dla mnie ważna i zawsze miałem (świetny – jak sądziłem!) pomysł na to,
jak zagospodarować godzinną audycję. Tymczasem formuła „Tylko Rocka” (skądinąd – co stwierdzam po latach -  bardzo ciekawa)
wymagała prezentowania mniej więcej w połowie audycji utworu z tak zwanej „Płyty Tygodnia”. Różne to były płyty. Najczęściej
zupełnie nie pasowały do prezentowanej przeze mnie muzyki i psuły mi program. A przynajmniej tak mi się wtedy wydawało…
Kulminacja niezadowolenia nastąpiła wtedy, gdy – pamiętam to bardzo dobrze – prezentowałem nagrania z płyty „Statek
Kosmiczny” zespołu Ścianka. Zadzwonił słuchacz z pytaniem „co to jest?”. Spokojnie odpowiedziałem, że Ścianka. „Ale co to
jest za muzyka?! Jak to jest rock, to ja jestem debilem”. I tu mnie zgasił. Nie wiedziałem, co odpowiedzieć. Wymigałem się brakiem
czasu i zakończyłem rozmowę pozdrawiając go serdecznie (w duchu śmiejąc się do rozpuku)…

  Ale nie tylko słuchacze zaczęli dostrzegać, że coś jest nie tak. Redaktor programowy oraz redaktor muzyczny stwierdzili, że muzyka, którą zwykle prezentuję nie mieści się w konwencji „Tylko Rocka”. Oczywiście mieli rację. To były czasy bardzo gorących
przemian w szeroko pojętej muzyce rockowej. Istniejące wcześniej granice przestawały obowiązywać. Coraz większa ilość zespołów
zaczynała łączyć wiele, nieprzystawalnych do siebie na pierwszy rzut ucha, gatunków i stylistyk. W konsekwencji okazało się, że
najprawdopodobniej nikt już nie jest w stanie wprost odpowiedzieć na pytanie „co to jest muzyka rockowa”. Z biegiem lat okazało
się także, że nie ma czegoś takiego jak „Tylko Rock”. Audycja o tej nazwie również przestała istnieć, choć w tym przypadku
pewnie jeszcze inne kwestie wpłynęły na jej przeprofilowanie. W każdym razie efektem tych przemian, a także niezadowolenia z
prezentowanej przeze mnie muzyki było przyznanie mi audycji autorskiej…

  Prowadzenie własnej audycji to niepowtarzalne doświadczenie dla kogoś, kto interesuje się muzyką. Dzielenie się swoimi
odkryciami, pasjami, zainteresowaniami muzycznymi, jakkolwiek to banalnie brzmi, jest właśnie tym, co pozwala na uczynienie z muzyki nieodłącznego elementu życia. Choć nie jest to też takie łatwe, jak by się mogło wydawać. Wątpliwości pojawiają się na każdym etapie. Pamiętam wciąż niekończące się rozmowy z realizatorami dotyczące tego, „czy ktoś nas w ogóle słucha?”. Albo: „komu
to potrzebne?”. Do dziś nie wiem. Wiem jednak, że radio uzależnia. I że póki co, nie zdecyduję się na odwyk…





  1   Zbyszek Ugielski (Mikrofony Kaniony), fragment utworu Radio zrealizowanego przez zespół Mikrofony Kaniony w czerwcu 1986 roku.
     


Ta strona wykorzystuje cookies tylko do analizy odwiedzin. Nie przechowujemy żadnych danych personalnych. Jeśli nie zgadzasz się na wykorzystywanie cookies, możesz je zablokować w ustawieniach swojej przeglądarki.

OK